Justyna Kowalczyk znana jest z dość szorstkich relacji z dziennikarzami i uchodzi za niezbyt sympatyczną rozmówczynię. Jedna z najbardziej utytułowanych polskich sportsmenek dwa lata temu mocno skonfliktowała się z Polskim Związkiem Narciarskim i zdecydowała się na trenowanie z… Norwegami.
Przypomnijmy: Kowalczyk będzie startować w barwach... Norwegii!
Wczoraj Kowalczyk startowała w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym na Mistrzostwach Świata w Lahti, gdzie zajęła dalekie, bo ósme miejsce. Złoto zdobyła Marit Bjoergen, do której Polka miała aż półtorej sekundy straty. Swoje niezadowolenie Kowalczyk wyładowała na rozmawiającym z nią po biegu dziennikarzu Rzeczpospolitej.
- Jak ocenia pani ten start?
- Byłam tylko ósma, moglibyście dać mi spokój... Jestem rozczarowana, choć ósme miejsce to nie wstyd. Pierwsze i drugie były poza zasięgiem. Od trzeciego są dziewczyny, z którymi w tym roku wygrywałam. Mieliśmy prawo spodziewać się więcej.
- I co teraz?
- Mam drzeć szaty? Nie mam sobie nic do zarzucenia, poza tym, że za wolno biegłam. Gdyby teraz rozmawiał z wami mój trener, też by powiedział, że to była najlepsza Justyna, jaką widział od lat. Ale nie wyszło.
Kowalczyk zapowiedziała, że w dalszej części sezonu skupi się na maratonach. Jej start na Igrzyskach Olimpijskich w południowokoreańskim Pjongczang w 2018 wciąż jest niepewny.