Myślicie, że on jedyny? Normą w branży nabijanie się z małych miasteczek, mylenie ich nazw, ucieczki zaraz po koncertach. Przoduje w tym Robert Gawliński, człowiek który pochwalił się ostatnio, że emigruje na zawsze z Polski, bo ojczyzna wydaje mu się zbyt prowincjonalna i pełna "nieszczerych" ludzi.
W związku z tym, że za niecały tydzień zaczyna się Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, nasza czytelniczka przypomniała nam wybryk Gawlińskiego sprzed roku. Muzyk odebrał tam dwie Superjedynki razem ze swoim zespołem Wilki. Odnosił się jednak z pogardą do swoich fanów. Jego zdaniem ludzie nie mieszkający w Warszawie są gorsi od niego.
W bardzo niekulturalny sposób "odwdzięczył się" swoim fanom - wspomina świadek. Gdy około godziny piątej rano, opuszczał restaurację "Starka" i wsiadał do samochodu, pożegnał się z oblegającym go tłumem słowami: "Cześć, cześć, cześć - Warszawa żegna wieś!", po czym zaśmiał się i odjechał.
Nasza czytelniczka, mieszkanka Opola, która była świadkiem tej scenki poczuła się bardzo rozczarowana jego zachowaniem. Zresztą nie ona jedna.
Opolska publiczność zawsze bardzo żywo reagowała na jego występy, a on najwyraźniej zapomniał, ile nam zawdzięcza. Gdyby miał choć trochę godności, nie pokazywałby się już więcej w Opolu.
A i owszem - Robert pojawi się. I liczy na gorące oklaski. Co za zakłamany typ. W dodatku alkoholik, który próbował zabić swoją żonę (podczas kłótni rzucił w nią nożem, ostrze wbiło się tuż przy jej głowie).
W ogóle niechęć do "wsi" (czyli według ludzi pokroju Gawlińskiego - wszystkich miejsc z wyjątkiem Warszawy) łączy wielu "warszawskich" artystów. I to mimo że większość z nich pochodzi z małych miejscowości (choćby ci, którzy się tego wstydzą - Mroczkowie oraz Steczkowska). Z jakiegoś powodu uważają się za lepszych.
Apelujemy do mieszkańców Opola - szanujcie tylko tych artystów, którzy szanują Was. Sami zastanówcie się, na co zasługuje Gawliński podczas tegorocznego konkursu Premier.