Z miesiąca na miesiąc grono rozczarowanych i rozgoryczonych fanów Justina Biebera powiększa się. Celebryta od dawna ma problemy z tym, że gromadzenie wokół siebie rzeszy fanek w celu wysokiej sprzedaży płyt i koncertów ma też swoją cenę. Piosenkarz trochę za często daje im do zrozumienia, że mu przeszkadzają, a coraz częściej wprost. Podczas gdy psychofanki, jak Angelika "Littlemoonster" Mucha uważają, że dotknięcie go jest ich "największym dokonaniem", po koncertach Bieber woli spędzać czas z prostytutkami lub grouppies. Do tego coraz częściej jest agresywny wobec fanów.
Grono osób gotowych zawsze i wszędzie usprawiedliwiać Biebera jeszcze się skurczyło. Do przykrej sytuacji doszło w Melbourne w Australii, gdzie Bieber pojawił się na ulicy ze świtą ochroniarzy. Oczywiście natychmiast przyciągnął uwagę fanek, a jedna z nich chciała zrobić sobie selfie z idolem. Zapytała się, czy zgodzi się na wspólne zdjęcie, co spowodowało, że się an nią zezłościł.
Bieber zarzucił 20-letniej Sabah Helal, że "naruszyła jego prywatność". Wsiadając do samochodu i jedząc coś z wykałaczki zrobił jej wykład na temat "szacunku", a ostatnie słowa mogły ją naprawdę zaboleć:
Rzygać mi się chce przez ciebie - powiedział wsiadając do limuzyny.
A czy Justin okazał szacunek 20-latce?
Co ciekawe, dla Justina naruszeniem prywatności nie jest ani wymiotowanie na koncercie, za który fani zapłacili, ani pokazywanie się publicznie w obsikanych spodniach. Zobacz: Bieber z MOKRYM KROCZEM spaceruje po Hollywood (ZDJĘCIA)