Jan Maria Rokita, jako działacz opozycyjny, w czasach stanu wojennego trafił do ośrodka dla internowanych. Spędził w nim pół roku, od stycznia do lipca 1982 roku.
Teraz próbuje zbić na tym majątek. Kilka lat temu wystąpił do sądu o odszkodowanie i w 2010 roku krakowski sąd przyznał mu rację oraz kwotę 25 tysięcy złotych.
Niestety, pieniędzy nie wystarczyło na długo. Rokita tak się rozkręcił, że znów złożył pozew, domagając się tym razem... ponad dwadzieścia razy więcej.
Jak donosi Super Express, polityk uznał za satysfakcjonującą kwotę 550 tysięcy. Jak obliczył, 303 tysiące należą mu się jako zadośćuczynienie za doznane krzywdy, zaś 290 697 złotych - jako odszkodowanie za utracone zarobki i zdrowie. Czyli, jak można się domyślać, wyliczył, że w 1982 roku, gdy został internowany, mógłby zarabiać około 50 tysięcy złotych miesięcznie.
Pierwsza rozprawa, która odbyła się w środę, nie przyniosła rozstrzygnięcia. Jak donosi tabloid, Rokita tak się rozgadał, że sędzia musiał przerwać w połowie jego wywody i drugą część kombatanckich wspomnień przenieść na kolejne posiedzenie, które zaplanowane jest na 10 kwietnia.
Każdy obywatel ma prawo występować do sądu, jeśli uznał, że kwalifikuje się jako osoba poszkodowana przez poprzedni system - wyjaśnia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy ds. cywilnych w Sądzie Okręgowym w Krakowie. I sąd będzie to badał. Pan Jan Maria Rokita jest takim samym obywatelem jak inne osoby, które w jakiś sposób mogły być poszkodowane przez poprzedni system.
Sam Rokita nie chce rozmawiać na ten temat, nawet za pośrednictwem maila.