Jacek Stachursky nie należy do przesadnie szanowanych "artystów". Ale czy to znaczy, że powinien się już zupełnie nie przejmować, tym co robi na koncertach? Wczoraj pisaliśmy, że nawet gdy nagrywa go TVN nie chce mu się śpiewać na żywo i wykonuje swoje hiciory z playbacku. Zresztą nieudolnie... A śpiewanie z playbacku za pieniądze to naprawdę wieś. Nawet dla niego.
Nasz czytelnik był świadkiem innej zabawnej sytuacji - chyba największej kaszany, jaką może zrobić piosenkarz podczas koncertu. Stachursky zaczął podrygiwać w rytm lecącej z głośników muzyki i... kopnął mikrofon, który spadł ze sceny razem ze statywem.
Publiczność wybuchła śmiechem, a zawstydzony Stachursky machnął ręką i odwrócił się do niej plecami. To doskonale obrazuje szacunek, jakim darzy swoich fanów.