Gosia "Andrzejczuk to fałszywe nazwisko!" Andrzejewicz jest bardzo wymagająca w stosunku do swoich młodych fanów. Kilka dziewczynek przekonało się już, że najmniejsza niesubordynacja i niewykonywanie poleceń Gosi może się skończyć wyrzuceniem z fanclubu. Andrzejczuk idzie nawet o krok dalej - zabrania innym swoim fanom kontaktowania się z taką wykluczoną osobą. Wyobrażacie sobie na pewno, jak bolesne musi to być dla wrażliwego dziecka.
Jakie mogą być powody tak okrutnego traktowania? Jedna z dziewczynek naraziła się Gośce, gdyż nie przyjechała na płatny "zlot Gosiomaniaków". Tłumaczyła, że nie mogła, bo musiała się uczyć do klasówki i rodzice nie chcieli jej puścić samej do innego miasta. Nie pomogło. Gosia stwierdziła, że dziewczynka nie jest jej dość oddana, zabroniła jej prowadzić stronę o sobie i kazała jej przyjaciółkom, by nie odpowiadały na jej maile!
Okazuje się jednak, że na tym nie kończą się poniżenia. Były fan Andrzejczuk nie ma nawet prawa wstępu na jej koncerty! Chłopiec, który przeżył podobną historię został postraszony... policją!
Przez dwa lata prowadziłem jej autoryzowany fanclub - wspomina pokrzywdzony. Musiałem go zawiesić, gdyż Gosia oskarżyła mnie o nieuczciwość [zauważcie, że to już kolejne zgnojone przez nią dziecko!]. Ale postanowiłem przyjść na jej koncert, ponieważ grała w moim rodzinnym Nakle. Chciałem zobaczyć, czy jej koncerty wyglądają tak jak kiedyś.
Odbyła się próba mikrofonu, potem zobaczyłem pana Janusza, ojca Gosi. Bardzo uważnie oglądał publiczność. Bardzo się zdziwiłem, bo po chwili zobaczyłem, że patrzy w moją stronę. Więc po prostu się do niego uśmiechnąłem. Po chwili pan Janusz podszedł do chroniarzy i policji, zniknęli na chwilę i za około 10 minut kilku ochroniarzy podeszło do mnie i kazało pójść ze sobą. Poszedłem.
Kazali mi otworzyc plecak. Nic tam nie znaleźli, więc poszli po policję. Całemu wydarzeniu przyglądał się pan Janusz. Po chwili ochrona wyprowadziła mnie poza teren koncertu. Oddano mi pieniądze i powiedziano, że "organizator nie życzy sobie mojego pobytu na tej imprezie masowej". Wszystko to jakoś dziwnie wyglądało.
Ale mili ludzie z tych Andrzejczuków. Swoją drogą, ciekawe czego tak bacznie wypatrywał pan Janusz na widowni? Może dziennikarzy TVN-u, którzy zdaniem Gosi przyjęli pieniądze za to, żeby ją "zniszczyć"?