W Polsce toczy się właśnie gorąca dyskusja na temat, czy ludzie mają prawo do podejmowania decyzji, kiedy, z kim i jakich okolicznościach chcą zostać rodzicami. Środowiska pro-life, uczestnicy Marszu Świętości Życia oraz Kościół Katolicki, walczący nie tylko z aborcją lecz także z metodą in-vitro, są zdania, że absolutnie nie.
Zaostrza się także sprzeciw wobec metod zapobiegania ciąży. W Trójmieście powstają właśnie apteki "pro-life", które nie prowadzą sprzedaży nie tylko "pigułek po" lecz także zwykłych tabletek antykoncepcyjnych oraz prezerwatyw.
Do gröna osób, przekonanych, że w takich sprawach decyzję należy zostawić Bogu, dołączyła właśnie Marina Łuczenko-Szczęsna.
W rozmowie z magazynem Flesz zapewnia poważnie, że nie czuje się upoważniona do planowania własnej rodziny. Wyjaśnia także, że ślub służy do tego, żeby mieć dzieci, w przeciwnym wypadku nie ma po co go brać. W tej kwestii najwyraźniej podziela poglądy prezesa TVP Jacka Kurskiego.
Planować mogę tylko karierę, płytę… - tłumaczy żona Wojtusia. To oczywiste, że jeśli para decyduje się na ślub to oznacza, że chce w przyszłości powiększyć rodzinę. Ale to planować może za nas tylko Bóg.
W oczekiwaniu na decyzję Boga w tej sprawie, Marina, za namową Wojtka, postanowiła podgonić trochę materiał na nową płytę. Niestety, odkąd rok temu zaprezentowała swój singiel w Dzień Dobry TVN, niewiele się w tej dziedzinie wydarzyło.
Zastanawiam się, czy wydać płytę tak samo jak poprzednią czy z wytwórnią - wyznaje Marina.