Beata Tadla i Jarosław Kret są parą niemal od czterech lat. Były pogodynek Telewizji Polskiej do tej pory nie miał ochoty ustatkować się, a jego najbardziej medialny związek z Agatą Młynarską nie przetrwał, bo więcej uwagi "poświęcał pracy i synowi" niż swojej partnerce. Dziennikarz szybko pocieszył się w ramionach rozwiedzionej prezenterki, która wkrótce podzieliła jego los i także została zwolniona z TVP. Odkąd oboje zostali zmuszeni do szukania nowej pracy coraz chętniej krytykują "dobrą zmianę" i publicznie zapewniają o swoim "prawdziwym uczuciu".
Kretowi na szczęście zaproponowano angaż w nowym Agencie, gdzie obecnie jest jednym z najbardziej podejrzanych i krytykowanych uczestników. Z kolei Tadla znalazła zatrudnienie w telewizji Nowa. Para wreszcie może odetchnąć z ulgą, a dzięki nowej pracy i stałym zarobkom mogą planować upragniony ślub. Jak wyznał pogodynek udział w programie TVN i podróż do Argentyny jeszcze bardziej "zbliżyła go do Beaty". Prezenter pochwalił się już, że ich ceremonia "będzie cicha, romantyczna i intymna", jednak nie chciał wchodzić w szczegóły, bo to jego "prywatna sprawa".
Ślub będzie, ale to nasza prywatna sprawa - przyznał w rozmowie z Fleszem. Będzie cicho, romantycznie, wręcz intymnie. To przede wszystkim przypieczętowanie związku dwojga kochających się ludzi, a nie kolejny wchodzący na ekrany kin film, który trzeba rozplakatować po wszystkich płotach. Sądzę, że tylko nieliczni dowiedzą się o naszym ślubie.
Przypomnijmy, że dla Kreta będzie to drugie małżeństwo, z kolei Tadla wyjdzie za mąż po raz trzeci. Myślicie, że zdecydują się na "luksusową" okładkę w kolorowej prasie?