Dariusz K., oskarżony o zabicie przechodzącej na pasach i na zielonym świetle 63-letniej Ewy J., będąc pod wpływem kokainy, spędził w areszcie prawie dwa i pół roku. Pod koniec kwietnia 2016 roku został skazany na siedem lat więzienia. Ponieważ dwa lata spędzone w areszcie zostały mu zaliczone na poczet wyroku, do odsiedzenia ma jeszcze tylko pięć lat. Celebryta nie pogodził się jednak z wyrokiem i złożył apelację: jego obrońcy walczą o udowodnienie w sądzie, że jednak nie wciągał kokainy półtorej do dwóch godzin przed wypadkiem, co wykazał biegły. Czas zażycia narkotyku jest tu kluczowy: gdyby obronie udało się jednak przekonać sąd drugiej instancji, że nastąpiło to w dniu poprzedzającym wypadek, mogliby się ubiegać o wyrok w zawieszeniu.
Sąd uznał, że na efekt starań swoich obrońców były mąż Edyty Górniak może czekać na wolności - w zamian zażądano 400 tysięcy złotych kaucji oraz niezwykle dotkliwego "środka zapobiegawczego" w postaci meldowania się na komendzie policji trzy razy w tygodniu.
Dzisiaj w warszawskim Sądzie Okręgowym odbyła się rozprawa apelacyjna Dariusza - bez udziału samego Dariusza, który w tym czasie wypoczywał nad jeziorem. Na sali rozpraw pojawili się biegli, mający po raz kolejny wypowiedzieć się na temat czasu rozkładu kokainy w organizmie.
Biegły nauk chemicznych Wojciech Lachowicz wykazał, że chroniczne zażywanie kokainy ma wpływ na czas eliminacji jej z organizmu: jeżeli ktoś zażywa ją sporadycznie, to czas ten wynosi od pół do półtorej godziny, jeżeli zaś chronicznie, tak jak K., to od 3 do nawet 8 godzin. Oznaczałoby to, że był pod wpływem narkotyków, kiedy śmiertelnie potrącił Ewę J.
Osoba, która redukuje zużycie kokainy ma zaburzone odruchy psychomotoryczne - tłumaczył przed sądem biegły. Nawet jeżeli fizycznie nie ma objawów, że brała kokainę.
Prokuratura wniosła o przywrócenie tymczasowego aresztu dla K., jednak sędzia odroczył wydanie wyroku do 18 kwietnia. Dariusz będzie mógł więc cieszyć się wiosenną pogodą jeszcze co najmniej przez dwa tygodnie.