Robert Gawliński robi wszystko, by stracić szacunek fanów. Odnosi się do nich zupełnie bez szacunku, a nawet publicznie obraża. Gorszy jest chyba tylko Panasewicz, który próbował okaleczyć kobietę podczas koncertu. Choć z drugiej strony lider Wilków próbował zabić żonę (rzucił jej nożem w głowę). Chwalił się nawet publicznie, że był wtedy zupełnie pijany i naćpany.
Właśnie ten człowiek ogłosił ostatnio, że wyprowadza się na stałe z Polski, bo mieszkają tu mało interesujący ludzie. Jak by ci to powiedzieć Robert? Nie będziemy tęsknić.
Gawliński zapowiedział, że będzie przyjeżdżał do kraju tylko po pieniądze. Będzie grał koncerty po pijaku i wyzywał swoich fanów od wsiurów. Przypomnijmy - rok temu po festiwalu w Opolu krzyknął w stronę czekających na autograf ludzi: "Warszawa żegna wieś!" i odjechał samochodem.
Nasz informator donosi, że nie lepiej było na ostatnim koncercie w Tomaszowie Mazowieckim. Z tą różnicą, że Gawliński był nieprzytomny już przed występem...
"Tłumy czekały na koncert Wilków, który miał się rozpocząć o 22:00 - wspomina. Jednak tak się nie stało, bo Robert przez cały czas siedział w samochodzie. Co jakieś 10-15 minut wychodził z niego, wchodził na scenę (zasłoniętą kurtyną), rozmawiał z członkami swojego zespołu a potem znowu wracał do auta. Za drugim razem wszedł na scenę, wziął do ręki mikrofon, powiedział "raz, dwa trzy" i "no, mnie to się nie podoba" i zszedł. Oczywiście do samochodu. Już wtedy dało się zauważyć, że coś jest z nim nie tak.
Do Roberta nie dopuszczano nikogo, nawet patronów medialnych koncertu. Po długim czasie w końcu rozpoczął się koncert. Publiczność była zniesmaczona:
Ewidentnie było widać, że jest albo naćpany albo pijany - mówi świadek. Mówił jakoś dziwnie, dyszał jak by przed chwilą biegł. Zaczął od mniej znanych utworów, w czasie których wyraźnie fałszował! Po mniej więcej 15-20 minutach usiadł na scenie by następnie się położyć. Na 5 minut! W tym czasie zespół grał akustycznie.
Na koniec zagrali kilka ze swoich szlagierów. Głos Roberta był bez życia, bez siły no i niewyraźny! To było naprawdę żenujące. Po koncercie szybko zwiał do samochodu i do nikogo się nie odzywał. Kierowca szybko go wywiózł.