Na początku tego roku wyszło na jaw, że szef i założyciel Komitetu Obrony Demokracji, Mateusz Kijowski, mimo swoich zapewnień, czerpał z KOD spore korzyści. Jak ujawnili rozczarowani jego pazernością koledzy, Kijowski założył wraz z żoną firmę, oficjalnie zajmującą się obsługą informatyczną działalności ruchu. Na firmowe konto przelewali sobie dziesiątki tysięcy złotych. Kijowskiemu zależało na tym, by ukryć swoje zarobki przed komornikiem, mógłby bowiem zająć pieniądze na poczet zaległych alimentów. Lider KOD-u jest winien swoim dzieciom już 220 tysięcy złotych.
Sam Kijowski niewiele sobie robił z afery i twierdził, że to "niezręczność", albo wręcz jego "prywatna sprawa". Uparł się, że nie zrezygnuje z przewodnictwa w KOD-zie i nawet wymyślił sobie motywujące hasło: Dalej nie ruszam bez Mateusza. Uwierzyło w nie dość osób, żeby zostawić go na stanowisku, choć to coraz bardziej przypomina mechanizm finansowy skrojony na spłacanie jego długów i zapewnienie wygodnego życia.
Choć Kijowski i działacze KOD wyręczyli swoich przeciwników w pogrążaniu się, z czasem afera ucichła. Od jej wybuchu organizacja nie zorganizowała już żadnej istotnej akcji. Teraz może być jeszcze trudniej, gdyż Rzeczpospolita opublikowała artykuł o tym, że przeciwko liderowi zespołu muzycznego, który przygrywał Kijowskiemu na wiecach, od sześciu lat prowadzona jest sprawa karna za... handel kobietami!
Dzisiaj Rzeczpospolita ogłosiła nową informację o współpracownikach szefa KOD-u, wśród których jest Konrad M., którego śpiew musiał słyszeć każdy, kto był na którejś z demonstracji w Warszawie.
Lider KOD-Kapeli, która odpowiada za oprawę muzyczną podczas wieców Komitetu, razem z 14 osobami jest oskarżony o handel kobietami i czerpanie z tego korzyści majątkowych - czytamy.
Konrad M. jest jednym z głównych oskarżonych w procesie. Prokuratura w Sądzie Okręgowym w Krakowie zarzuca mu, że wykorzystywał skrajnie ciężką sytuację kobiet, które traktował jak niewolnice i sprzedawał do nocnych klubów w Grecji i Włoszech. Udział Konrada M. jest znaczący, gdyż to on miał zorganizować grupę przestępców i koordynował handel ludźmi. Oprócz tego w sądzie oskarżono go o ograniczanie wolności innego człowieka oraz czerpania korzyści z prostytucji świadczonej przez inną osobę.
Co ciekawe, dzisiaj Konrad M. zarządza 40-osobową kapelą, która w ponad 2/3 składa się z kobiet. Formalnie jednak nie należy do KOD-u i nie pełni w nim żadnej funkcji. Lider zespołu twierdzi, że poinformował je o swojej przeszłości, którą dzisiaj bagatelizuje. Twierdzi, że władze KOD-u też "nie podnieciły się niezdrowo" tym, że współpracują z osobą oskarżaną o sprzedawanie kobiet w seksualną niewolę.
W KOD temat pojawił się ponad rok temu i nikogo - z liderami ruchu na czele - nie podniecił niezdrowo - napisał w marcu na Facebooku. Rozdęta do granic wytrzymałości historia, którą "ziobrowe" służby próbowały poprawić swoje statystyki w latach 2005-2007, nie wytrzymała próby czasu i zderzenia z faktami
Konrad M. nie przyznaje się do winy i chwali się, że może swobodnie podróżować po świecie dzięki... wpłaconej kaucji.
Wyszedłem za kaucją, miałem dozór, zabrano mi paszport, ale niemal wszystko zostało mi zwrócone i mogę swobodnie podróżować po świecie - powiedział Rzeczpospolitej. Zawsze powtarzam, że wiem, jak było naprawdę. Przecież to mogłoby być nawet dożywocie, bo handel ludźmi jest zbrodnią. Zresztą to ogromnie hańbiący zarzut. Jedyne uczciwe rozstrzygnięcie, poza wyrokiem uniewinniającym, to - w tych czasach i przy mojej obecnej działalności - wyrok w zawieszeniu.
Mateusz Kijowski nie znalazł czasu, żeby skomentować skandalizujące doniesienie. Konrad M. cieszy się z nowego zainteresowania, bo przy okazji pochwalił się, że jego KOD-owa kapela przygotowała debiutancką płytę.
Ciekawe, czy stanie się hitem w klubach nocnych.