Coraz głupsze "wyzwania" i "pranki" w Internecie powodują nie tylko budzące kontrowersje sytuacje, ale zbierają też krwawe żniwo, gdy okaleczeni ludzie trafiają do szpitali lub umierają. Internetowe "challenge" często zaczynają się jako głupi żart, który trafia na podatny grunt. Jego autor obserwuje później, jak kolejne osoby dają się "wkręcić". Tak niestety stało się z głośnym w sieci "błękitnym wielorybem", czyli domniemanym rosyjskim wyzwaniem wykonywania szeregu ryzykownych zadań, z których ostatnie polegało na samobójstwie. Pomysł był całkowicie zmyślony, ale przekazany przez media zachęcił wiele osób do włączenia się w śmiertelnie niebezpieczną "zabawę".
Ostatnio w Stanach Zjednoczonych doszło do kolejnego internetowego "żartu", który zakończył się tragicznie. W mieście Marquette w stanie Michigan 13-letnia dziewczynka zorganizowała żart w mediach społecznościowych i stworzyła fałszywą wiadomość o tym, że umarła. Jeżeli planowała zrobić piorunujące wrażenie na wszystkich, to jej się udało, gdyż jej 11-letni chłopak, Tysen Benz, targnął się na swoje życie i w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Mamy przed sobą długą drogę - napisała matka chłopca, Katrina Goss. Tysen przejdzie dwie operacje we wtorek 4 kwietnia. Będzie miał robioną tracheotomię i zostanie wprowadzona rura do karmienia, żeby przeżył. Wciąż walczy, a ja zawsze będę przy nim. Łączmy się przeciwko wkręcaniu ludzi przez media społecznościowe i samobójstwom nastolatków. Musimy działać dla dobra naszych dzieci.
Tymczasem prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko 13-latce, która przed śmiercią Tysena kontaktowała się z nim za pośrednictwem Internetu. Postawiono jej zarzut "umyślnej szkody oraz używania komputera w celu popełnienia przestępstwa". W stanie Michigan korzystanie ze środków telekomunikacyjnych do upozorowania śmierci jest wykroczeniem, za które grozi do sześciu miesięcy więzienia. Za używanie komputera w celu popełnienia przestępstwa grozi do roku za kratkami.
Niestety, pomimo walki o życie chłopca, lekarzom nie udało się go uratować. Matka Tysena poinformowała w sieci, że jej syn zmarł w szpitalu.
Mój syn Tyson Benz był 11-letnim uczniem, sportowcem, komediantem, przyjacielem, bratem, charyzmatycznym i całkowicie niesamowitym dzieckiem - napisała. We wtorek 14 marca pod wpływem impulsu postanowił skończyć ze swoim życiem, co było skutkiem okropnego żartu w mediach społecznościowych, który jest przedmiotem dochodzenia służb. Próbował przeżyć z pomocą sprzętu podtrzymywania życia aż do wtorku 4 kwietnia. Teraz jest wolny i może spoczywać w pokoju.
Wszyscy go kochali i nie zapomnimy go. Nasza rodzina jest załamana. Wzywamy inne rodziny, aby mówiły o tym głośno, docierały do swoich dzieci i omawiały z nimi zarówno niezwykły dar, jak i wielkie zagrożenie, jakim jest Internet oraz komunikatory. I że komunikacja na odległość może mieć dokładnie takie same efekty, jak rozmowa twarzą w twarz. Chcę, żeby zapamiętano Tysena jakim był, i jak wiele radości dawał wszystkim. Chcę, żeby jego duch pozostał we mnie i dlatego będę dzielna i zacznę walkę przeciwko nękaniu w mediach społecznościowych!
Po tragedii Katrina twierdzi, że całą odpowiedzialność za śmierć syna ponosi jego dziewczyna. Według niej spotykali się potajemnie przez kilka miesięcy i dziewczynka zaczęła go nękać, co zaowocowało jej pomysłem na upozorowaną śmierć.
Był najweselszym i najbardziej radosnym dzieckiem, dopóki jej nie poznał - Goss powiedziała serwisowi BuzzFeed. Była wobec niego złośliwa, kontrolowała go i wykorzystywała swoją przewagę nawet gdy powiedziałam jej, żeby go zostawiła w spokoju.
Koleżanka obojga dzieci, Avery Mitchell, twierdzi, że 13-latka nie chciała śmierci Benza, a jedynie sprawdzić, "jak bardzo ją kocha"…
Zrobiła to, żeby sprawdzić, czy on ją naprawdę kocha, a on źle to odebrał - powiedziała serwisowi. Nie chciała go skrzywdzić, ponieważ oboje się kochali.