W poniedziałek Amy Winehouse trafiła do szpitala w stanie zapaści po przedawkowaniu narkotyków. Przez całą noc lekarze starali się ją uratować. Przeprowadzone badania wykazały, że uzależniona od kokainy i alkoholu piosenkarka ma uszkodzone serce, nerki i wątrobę. Każda kolejna działka może okazać się śmiertelna. W obawie o zdrowie Winehouse podjęto decyzję, że pozostanie ona w szpitalu jeszcze przez dwa tygodnie. Rodzice gwiazdy mają nadzieję, że kuracja pomoże córce zerwać z nałogiem.
Na wieść o pozostaniu na oddziale Amy dostała szału. Nawrzeszczała na pielęgniarkę i zdemolowała salę. Dopiero interwencja jej ojca sprawiła, że się uspokoiła i zgodziła pozostać pod opieką lekarzy.
Na oficjalnej konferencji prasowej rzecznik Amy stwierdził:
Zostanie w szpitalu dopóki nie dowiemy się, co dokładnie jej dolega. Jest kilka możliwości. Prawdopodobnie będzie musiała przejść operację. Nadal nie jesteśmy pewni co się stało, a wyniki badań są niejednoznaczne.