Dwa lata temu Ministerstwo Zdrowia na mocy decyzji Europejskiej Komisji ds. Leków podjęło decyzję o dopuszczeniu do sprzedaży bez recepty preparatu EllaOne. Chociaż nie jest on środkiem wczesnoporonnym, a jego działanie polega na opóźnieniu owulacji i niedopuszczenia do zapłodnienia, decyzja wywołała falę oburzenia wśród prawicowych publicystów. Sprzedażą antykoncepcji awaryjnej bez recepty poczuł się osobiście dotknięty Tomasz Terlikowski. Zwolennik zmuszania dwunastoletnich dziewczynek do rodzenia dzieci z gwałtu porównał "pigułkę po" do cyklonu B, stosowanego przez nazistów w obozach koncentracyjnych.
Odkąd rządy w Polsce objęło Prawo i Sprawiedliwość, pomysł ograniczenia antykoncepcji awaryjnej znów stał się aktualny. Minister Radziwiłł nie ma raczej wątpliwości, że kobiety obawiające się niechcianej ciąży, powinny kierować się jego sumieniem, zamiast własnym. On zaś, co publicznie ujawnił, nie przepisałby "pigułki po" nawet zgwałconej nastolatce.
Marta Kaczyńska w swoim artykule w prawicowym tygodniku wSieci ujawniła szokującą i niepopartą żadnymi statystykami informację, jakoby nastolatki łykały hormony jak cukierki, chociaż cena EllaOne nie należy do niskich i waha się między 100 a 150 złotych za sztukę.
Na szczęście minister Radziwiłł, państwo Terlikowscy i Marta Kaczyńska będą mogli odtąd spać spokojnie, bo komisja zdrowia, obradująca właśnie nad dostępnością "pigułki po", stosunkiem głosów 12 do 6 podjęła decyzję o sprzedaży jej wyłącznie na receptę.
Poseł Radosław Lubczyk z Nowoczesnej zgłosił wprawdzie poprawkę, wykreślającą zapis, by hormonalne środki antykoncepcyjne do stosowania wewnętrznego mogły być wydawane wyłącznie na podstawie recepty, jednak przepadła ona w głosowaniu i została zapisana jako wniosek mniejszości.
Wiceminister zdrowia Zbigniew Król zaskoczył zaś informacją, niestety nie podając jej źródła, jakoby kwartalnie sprzedawano w Polsce około 100 tysięcy opakowań EllaOne. Wychodzi na to, że Polki są znacznie zamożniejsze niż się dotąd wydawało. A już zwłaszcza nastolatki.
Jedynym ustępstwem, na które zgodziło się Ministerstwo Zdrowia jest to, że receptę na antykoncepcję awaryjną może wystawić lekarz dowolnej specjalizacji, nie tylko ginekolog. Oczywiście, pod warunkiem, że nie zasłoni się klauzulą sumienia.