Ciąg dalszy pijackich ekscesów Roberta Gawlińskiego. Niedawno w stanie wskazującym na (nie tylko alkoholowe) upojenie, grał koncert w Tomaszowie Mazowieckim. Nasza informatorka wspomina koncert w Chorzowie, który odbył się dwa lata temu i był chyba jeszcze gorszy.
Zaczęło się od dwugodzinnego opóźnienia koncertu: zamiast o 20, zaczął się o 22, bo wokalista Wilków nie był gotowy, a raczej nie był w stanie wyjść na scenę.
Jak już się pojawił na scenie cały czas popijał piwo i spiewał łagodnie rzecz ujmując "troszkę" niewyrażnie - wspomina świadek. Trudno powiedzieć czy był pod wpływem narkotyków, ale jedno mogę powiedzieć i jestem pewna, że się nie mylę - Robert Gawliński był pijany!
To jednak nie wszystko. Robert, podobnie jak w Opolu, obraził swoich fanów. To, że był pijany, nie jest tak rażące jak incydent, który nastapił potem - mówi nasze źródło. Robert wziął mikrofon i zaczął nim wymachiwać w kierunku publiczności jak ksiądz podczas święcenia, potem powiedział: "To jest woda święcona a teraz bawcie się i pijcie!"