Podczas ustalania programu tegorocznego festiwalu opolskiego, jedną z najczęściej pojawiających się na scenie osób miała być Natasza Urbańska. Według pierwotnego planu miała też poprowadzić jeden z koncertów. Negocjacje układały się dobrze do momentu, kiedy do sprawy wmieszał się Janusz Józefowicz. Kogoś to zaskakuje?
Skutek - Natasza pojawiła się tylko raz, w niedzielnym koncercie "Dobre, bo (o)polskie". Oczywiście treser nie puścił jej samej. On jest reżyserem mojego występu w amfiteatrze - tłumaczyła go przed dziennikarzami.
Natasza nie zrobiła ani jednego kroku bez narzeczonego - pisze Życie na gorąco. Nawet nie chciała się bez niego wypowiadać. Pytana za kulisami o szczegóły pobytu w Opolu, najpierw patrzyła na Józefowicza. Kiedy on kręcił głową przecząco, ona pod byle pretekstem wykręcała się od odpowiedzi.
Janusz jest zdania, że to on ja stworzył więc ma do niej wszelkie prawa - mówi jedna z aktorek teatru Buffo. Natasza nawet nie próbuje się przeciwstawiać, bo sama z natury jest ciepła i łagodna, nie lubi wchodzić w konflikty. Poza tym Janusz z byle powodu wpada w szał, więc stara się go nie prowokować.
Do głowy jej nie przyjdzie, że teraz ona jest gwiazdą, a on tylko jej asystentem. I to ona powinna ustalać zasady. Boję się, że kiedy to zrozumie, może już być za późno - dodaje znajomy Nataszy.
A czy już nie jest za późno?