Początek roku w polityce upłynął w cieniu skandalu w udziałem dwojga posłów Nowoczesnej, Joanny Schmidt i Ryszarda Petru. Być może romans uszedłby im na sucho, gdyby nie to, że Ryszard jest przewodniczącym partii, zaś Joanna pełniła wówczas funkcję wiceprzewodniczącej. W grę wchodziły zatem także zależności służbowe. Co gorsza, na romantyczny urlop sylwestrowy wybrali najgorszy z możliwych moment - akurat gdy cała opozycja, wspierana przez obywateli, marznących przed Sejmem, okupowała salę plenarną. Wtedy właśnie dwoje szefów Nowoczesnej wybrało się na Maderę. Mieli pecha, bo jeden z pasażerów sfotografował ich razem w samolocie. Wielką niezręcznością były także nieudolne tłumaczenia działaczy partii, jakoby wyjazd miał być niby służbowy. Co gorsza, Petru beztrosko pozwolił, by wszystkie konsekwencje romansu poniosła jego nowa ukochana.
Schmidt udzieliła wtedy wywiadu, w którym wyznała, że przed poznaniem Petru była "polityczną dziewicą" i dopiero Ryszard rozbudził ją politycznie. Niestety, jej małżeństwo tego nie wytrzymało. Na szczęście Joanna nie ma żalu do kochanka o to, że rzucił ją na pożarcie prasie i kolegom partyjnym. Najważniejsze dla niej jest, że Ryszard wreszcie się rozwodzi i nie muszą już ukrywać łączącego ich uczucia.
We wrześniu 2016 roku wzięłam rozwód. W październiku zeszłego roku Ryszard Petru wyprowadził się z domu. Jesteśmy razem. Ryszard był w trakcie separacji, a teraz jest w trakcie rozwodu - wyjaśnia w rozmowie z Super Expresie. To Ryszard złożył pozew rozwodowy.
Według informacji tabloidu, było akurat odwrotnie. Ale nawet jeśli informacje gazety są prawdziwe, to w sumie co miał powiedzieć kochance? Że do końca liczył na wyrozumiałość żony?