Dopiero po paru dniach od urodzenia córeczki Jamie Lynn opowiedziała o dramacie, jaki rozegrał się na sali porodowej. Nastolatka zaprzecza poprzednim odniesieniom i twierdzi, że rodzina oraz siostra wcale nie byli dla niej wsparciem w tej trudnej chwili. Nad rodzącą Jamie Lynn rozegrał się rodzinny dramat, w trakcie którego młoda matka musiała podejmować decyzje, od których zależało życie jej córeczki.
Jamie Lynn dokładnie opisuje wydarzenia z dnia porodu. Twierdzi, że narodziny jej pierwszego dziecka to koszmar, o którym chce jak najszybciej zapomnieć.
W trakcie porodu serce dziecka nagle przestało bić. Lekarze zrobili mi USG i okazało się, że pępowina jest za krótka, przez co doszło do podduszenia – wyznaje Jamie Lynn. W trakcie rozmowy z lekarzami moja mama i siostra zaczęły na mnie wrzeszczeć, że to moja wina, bo chciałam naturalnie wydać Maddie na świat. Czułam straszny ból i byłam przerażona. Krzyknęłam na Britney, że ma się zamknąć. Wtedy ona rozbeczała się i wybiegła z sali.
Rodzice stwierdzili, że przeze mnie Britney znowu będzie miała problemy psychiczne. Nie wytrzymałam i kazałam im natychmiast wyjść. Ważyły się losy mojego dziecka, a matka i ojciec jak zawsze bardziej przejmowali się nią.
Od dnia porodu Jamie Lynn unika rodziny i ponownie mieszka z Caseyem. Świeżo upieczona mama jest wściekła na rodziców za podanie do prasy fałszywych informacji. Media opublikowały wiadomość, że na sali porodowej nie było chłopaka nastolatki. Tymczasem młody tata bez przerwy był przy Jamie Lynn i to on wyrzucił kłócących się przyszłych teściów.