Amy Winehouse ma być jedną z najważniejszych gwiazd koncertu zorganizowanego z okazji 90. urodzin Nelsona Mandeli. Organizatorzy zrobili wszystko, żeby poważnie chora piosenkarka mogła na nim wystąpić. Przygotowano specjalny sztab medyczny, który ma nad nią czuwać. Zdawało się, że Amy także bardzo zależało na tym występie. Tak bardzo, że wypisała się ze szpitala pomimo ostrzeżeń lekarzy.
Okazuje się jednak, że nie to motywowało cierpiącą na rozedmę płuc Winehouse... Piosenkarka chciała jedynie jak najszybciej znowu się naćpać!
Ktoś jest zaskoczony?
Przed koncertem zorganizowano ważną sesję zdjęciową z udziałem gwiazd. Pojawili się na niej Will Smith (znany sekciarz - scjentolog), Annie Lennox, Sugababes, Leona Lewis i wiele innych osobistości. Oczywiście zabrakło jedynie Winehouse. Zamiast na sesję Amy wybrała się do sklepu, gdzie kupiła alkohol na mającą się odbyć wieczorem imprezę. Obładowana butelkami, słodyczami i paczkami papierosów piosenkarka pojechała do znajomego, który czekał na nią z działką kokainy.
Po nocnej libacji Winehouse przyszła do studia z maską tlenową na twarzy i wysoką gorączką (to już prawie jak Michael Jackson). W trakcie przygotowań do koncertu nie była w stanie zaśpiewać nawet jednego czystego dźwięku.