Właśnie dotarła do nas smutna informacja o śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Muzyk, piosenkarz i kompozytor zmarł w wieku 67 lat. Niemal dwa tygodnie temu trafił do szpitala z powodu problemów z sercem, gdzie przeszedł operację. Po zabiegu wszczepienia bajpasów wystąpiły poważne komplikacje, w wyniku których Wodecki doznał udaru. Niestety nie wrócił do zdrowia. Lekarze stwierdzili u Wodeckiego śmierć mózgu, a dzisiaj rodzina zadecydowała o odłączeniu go od respiratora.
Na oficjalnej stronie muzyka pojawiła się wiadomość potwierdzająca jego odejście:
W piątek 5 maja Zbigniew Wodecki przeszedł w Warszawie operację bypass-ów. Jeszcze w niedzielę czuł się dobrze i rozmawiał z bliskimi. Niespodziewanie 8 maja nad ranem doznał rozległego udaru mózgu. Mimo niezwykłej woli życia i staraniom lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń. Odszedł od nas w dniu 22. maja w jednym z warszawskich szpitali. Żona i dzieci byli przy nim. Zostanie pochowany w ukochanym Krakowie.
Muzyka była całym życiem Wodeckiego, związał się z nią już w wieku 5 lat. Najlepiej znany jest ze swoich przebojów, piosenki Pszczółka Maja, na której wychowało się kilka pokoleń oraz Chałupy Welcome To, które nadal są wakacyjnym hymnem. Był też instrumentalistą i kompozytorem zaangażowanym w duże projekty muzyczne.
W październiku miała ruszyć trasa koncertowa Wodeckiego Mój jubileusz!, którą chciał zamknąć kolejny etap swojej twórczości. Choć mocno związał się z show biznesem, marzył o promowaniu młodych, zdolnych ludzi na nowe polskie gwiazdy.
Na nowo popularność zyskał dzięki jurorowaniu w Tańcu z gwiazdami, a także nowej wersji swoich przebojów sprzed 40 lat, zaaranżowanych przez Mitch&Mitch i wydanych pod tytułem 1976: Space Odyssey, która stała się wielkim hitem.