Frytka poniżyła się po raz kolejny. Wczoraj ogłosiła na łamach Super Expressu, że "dopadła" Wojciecha Cejrowskiego na imprezie i pojechała mu tak, że aż zaniemówił z wrażenia. Tak jak przypuszczaliśmy, to jakaś kompletna bzdura.
Nasi świadkowie wspominają to zajście zupełnie inaczej. Zacznijmy od tego, że impreza miała miejsce 4 czerwca, czyli już prawie miesiąc temu. Frytka wczoraj tak wspominała swój "wyczyn":
"Oczywiście, że się znamy, panie Wojciechu. Jestem Agnieszka Frykowska" - przedstawiłam się. Zbaraniał, a po chwili zrobiła się chryja, zbiegli się organizatorzy. Byłam miła, kulturalna, a moje ostatnie pytanie było takie: "Nazwał mnie pan sprzedajną, portową dziwką. Jak pan się czuje prowadząc taką chałturę?" Nie odpowiedział. Dukał, że musi już iść. Czułam się jak rasowy reporter na interwencji."
Nasze źródła wspominają, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej:
Kiedy pan Wojciech dawał autografy i rozmawiał z ludźmi, podeszła do niego Frytka i uśmiechając się idiotycznie wypaliła: "Witam panie Wojciechu, poznaje mnie pan?", na co pan Cejrowski uprzejmie zapytał: "Przepraszam, ale kim pani jest?" I wszyscy stojący wokoło parsknęli śmiechem z Frytki. Jak widać, znów tak to przeżyła, że zanim sprawa się rozeszła, wolała podać swoją wersję.
Drugi świadek wspomina to jeszcze zabawniej:
Wojciech Cejrowski profesjonalnie poprowadził imprezę i goście byli zachwyceni jego osobowością i ciekawymi opowiadaniami. Frytka wpadła w ostatnim momencie z jakimś chłopaczkiem z kamerą i przez całą konferencję nudziła się (czemu się zresztą nie dziwię, wśród jej zainteresowań z pewnością górują tipsy i solarium [i jacuzzi!], a nie podróże po świecie i etnologia). Gdy konferencja się skończyła, niektórzy uczestnicy podeszli do Cejrowskiego aby podziękować mu za mile spędzony czas, a Frytka w tym czasie stała żałośnie z mikrofonem i czekała, aż tłum się przerzedzi.
Samej rozmowy nie słyszałam, ale Cejrowski był bardzo wyluzowany i z uśmiechem odpowiadał na pytania, nawet przez chwilę obecność Frytki nie zrobiła na nim wrażenia.
Szczerze mówiąc ani trochę nie wyglądała jak "rasowy reporter", raczej jak wypindrzona lalka, która dostała do ręki mikrofon i nie za bardzo wie, do czego to służy. Przepaść pomiedzy nią a Cejrowskim była kolosalna i po prostu ośmieszyła się.
Nie pierwszy i nie ostatni raz. Oby tylko poniżała się już gdzieś prywatnie, w dark roomie, a nie na widoku, bo "rzal" patrzeć.