Kasia Cerekwicka żali się w szczerym (jak zwykle) wywiadzie dla Vivy, że całe jej życie prywatne się posypało. Jej narzeczony nie wytrzymał z nią i po kilku miesiącach wspólnego mieszkania uciekł z Polski.
Kaśka próbuje go tłumaczyć, ale wypada to jakoś mało przekonująco. Podobno wszystkiemu winna jest jej kariera, media (media zawsze są winne!) i to, że to ona dużo więcej zarabiała. Twierdzi, że Robert czuł się źle z myślą, że to ona będzie go utrzymywać. Na pewno zrobi mu się miło, gdy przeczyta o tym w prasie...
Zerwałam z miłości. Bo w imię uczucia poniosłam ofiarę najwyższą - zapewnia Cerekwicka (Jezu, co za PIERDOŁY! :). Nie satysfakcjonowała go praca tutaj. Mówiłam: "Odpocznij, zrezygnuj, mamy pieniądze. Ty mnie utrzymywałeś przez cztery lata, kiedy miałam zastój zawodowy. Kolej na mnie." Odpowiedział: "Jestem mężczyzną." Wiem, jak go bolało, że to ja jestem bankierką w tym związku.
On mnie nadal kocha, wiem to. Teraz jestem rozdarta, Nie wiem, co dalej. Na razie nie planuję żadnych związków, żadnych romansów - zapewnia.
Ale tak ŻADNYCH? Zupełnie? Zero seksu?
Przyzwyczaiłam się do klęsk i odbieram je z pokorą - kontynuuje użalanie się nad sobą. Mówię sobie: cholera, nigdy więcej facetów w moim życiu, bo chodzę potem całkiem rozregulowana. Jakoś jednak stanęłam na nogi. Ale potrzebowałam kilku miesięcy. (...) Czasem ogarnia mnie lęk, czy ja zdążę z tym wszystkim? Czy będę miała dzieci?
Czy zadawanie takich pytań milionom Polaków to na pewno skuteczna forma terapii?