Jacek Borkowski w styczniu zeszłego roku pożegnał ukochaną żonę, Magdalenę Borkowską, która przegrała walkę ze zbyt późno zdiagnozowaną białaczką. Lekarze tygodniami bagatelizowali objawy choroby, a kiedy w końcu postawili właściwą diagnozę, Borkowskiej został już tylko miesiąc życia. Jej śmierć była szokiem, szczególnie dla aktora i dwójki ich dzieci. Związek aktora z Magdaleną trwał 14 lat.
Od śmierci żony Borkowski łączy opiekę nad dwójką dzieci z pracą. Niestety, teściowa aktora i jego szwagierka są zdania, że nie radzi sobie dobrze. Zapewniając, że kieruje nimi wyłącznie troska o osierocone dzieci, okradły je z pamiątek komunijnych i biżuterii po mamie. Następnie nasłały na nich kuratorkę, żeby sprawdziła, czy w domu nie panuje patologia. Troskliwe krewne zadbały także o wysłanie dzieci na badania psychologiczne w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym. Babcia i ciocia zaniepokojone faktem, że Jacek i Magda nie chcą utrzymywać z nimi kontaktów, postanowiły zmusić ich do tego sądownie.
Kiedy w lutym tego roku Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku Barbary Gotowieckiej o zabezpieczenie kontaktu z wnukami i kazał im rozmawiać z babcią przez dwie godziny w miesiącu, to z kolei teściowa Borkowskiego zaczęła domagać się od niego pieniędzy. Oskarża aktorka o to, że nie spłaca jej kredytu. Zaciągnęła go wprawdzie sama, ale, jak twierdzi, pieniądze poszły na potrzeby córki i zięcia. Chodzi o kwotę 30 tysięcy złotych.
W 2012 roku córka poprosiła mnie: mamo, pomóż, bo nie dajemy sobie rady, pożycz pieniądze - wspomina w rozmowie z Twoim Imperium. Ja miałam wtedy 1500 zł emerytury, więc poradziłam, by wzięli kredyt. Ale żadne z nich nie miało zdolności kredytowej. No więc ja wzięłam pożyczkę z banku, a oni mieli spłacać raty. Ale jak to u artystów bywa, pieniądze raz były, a raz nie. Wzięłam dla nich te 30 tysięcy zł kredytu na pięć lat, z ratą 650 złotych miesięcznie, ale wiem, że to nie rozwiązało ich problemów. Nie wiem, dlaczego oni tak te sprawy załatwiali, nie wtrącałam się. W sumie Jacek zawsze był w dołku finansowym, Jego pieniądze się nie trzymają. Nie liczy grosza.
Kłopot w tym, że, jak zapewnia Gotowiecka, po pięciu latach spłacania kredytu zaciągniętego na pięć lat, do spłacenia zostało… 20 tysięcy.
Wcześniej zostały spłacone odsetki. W styczniu 2016 roku Jacek dał mi do ręki jedną ratę 650 złotych - wspomina teściowa aktora. Następnie, w lutym, przekazał drugą ratę mojej córce, potem jeszcze jedną ratę, a potem już ani grosza. Na pewno wiedział o pożyczce. Przecież dał mi pieniądze do ręki na pogrzebie. Wcześniej, gdy bywałam u nich w domu, także zdarzało się, że Magda wkładała mi pieniądze do ręki, nie ukrywając tego przed Jackiem. Teraz żyję za 300 złotych miesięcznie, bo gdy zapłacę ratę oraz inne swoje rachunki, tylko tyle mi zostaje.
Pytanie, co to za dziwny kredyt, skoro raty są regularnie spłacane, a mimo to zostało jeszcze 20 tysięcy? Być może wyjaśni to sąd.
Pierwsza rozprawa miała się odbyć pierwszego marca, ale nie doszło do niej bo sędzia zachorował - tłumaczy Gotowiecka. Mam nadzieję, że niedługo zostanie wyznaczony drugi termin, przecież te pieniądze są mi potrzebne, muszę z czegoś żyć. Nie chcę niczego wyciągać od Jacka, oczekuję tylko, że zwróci mi to, co mu pożyczyłam.
Tymczasem aktor nie ukrywa, że ma już serdecznie dosyć rodziny zmarłej żony. Tym bardziej, że roszczenia byłej teściowej są o tyle bezpodstawne, że mieli z żoną rozdzielność majątkową.
Zgłosiłem sprawę do prokuratury i założyłem teściowej sprawę o zniesławienie - ujawnia w Super Expressie. Wiele osób ma problemy finansowe, ale dlaczego ja mam spłacać jej kredyty? Żeby kogoś osądzać i oskarżać, trzeba mieć dowody. Niech pokaże umowy, na papierze, że coś takiego miało miejsce.