Występy In-Grid na festynach w małych miejscowościach to prawdziwa żenada. Pisaliśmy już o jej koncertach, na których obmacuje się na scenie z burmistrzami i pijanymi facetami, rzuca sprośne teksty, dla żartów umawia się na seks... Choć może na serio, kto wie?
Okazuje się, że tak wygląda prawie każdy koncert In-Grid, od lat. Nasza czytelniczka wspomina jej występ, który odbył się dwa lata temu w Ślesinie niedaleko Konina:
Zachowywała się dokładnie tak samo, jak w opisywanych przez was przypadkach: poprosiła na scenę trzech mężczyzn: burmistrza Ślesina oraz dwóch miejscowych - przypadkowych meneli. Szczególnie przypadł jej do gustu "Pan Kaziu" - straszny żul. Powiedziała do niego, że po koncercie muszą zostać sam na sam, aby "potańczyć na plaży, przy zachodzie słońca".
Romantycznie. Niestety, In-Grid jak zwykle palnęła głupstwo z tą plażą, bo występowała w środku Wielkopolski!
Zapytała w pewnym momencie publiczność czy wszyscy Pomorzanie potrafią bawić się tak dobrze, jak ci zgromadzeni na koncercie - wspomina świadek. A przecież Ślesin leży w województwie wielkopolskim! Publiczność odpowiedziała jej na to głośnym buczeniem i gwizdami, po czym zmieszana Ingrid kontynuowała koncert.