W polskich mediach ostatnio coraz mocniej przewija się wątek przemocy wobec kobiet. Głośno jest zwłaszcza o nowych faktach w sprawie Karoliny Piaseckiej, która po jedenastu latach męki w toksycznym, przemocowym związku zdecydowała się odejść od męża i ujawnić prawdę o swoim małżeństwie. Nie milkną echa zagadkowej śmierci Magdaleny Żuk, która wyjechała samotnie na urlop do Egiptu i po czterech dniach pobytu, z ciągle niewyjaśnionych przyczyn, wyskoczyła przez okno szpitala w Port Ghalib. Istnieją domniemania, że ona także doświadczyła przemocy, być może seksualnej, nie wykluczono także, że mogła zostać naszpikowana narkotykami o działaniu podobnym do pigułki gwałtu.
W obu sprawach nie brakuje opinii, że każda z kobiet była "sama sobie winna". Bo Karolina Piasecka powinna była od razu rzucić męża, zaś Magda, wyjeżdżając na samotny urlop, sama prosiła się o kłopoty, zwłaszcza że zamieszczała w Internecie swoje zdjęcia w kusych strojach.
Do tego rodzaju radykalnych wyroków postanowiła się odnieść Paulina Młynarska w swoim comiesięcznym felietonie dla Grazii.
Po prostu uwielbiam te wszystkie panie "hejdoprzoduświetnebabki" z mediów społecznościowych, kawiarni i imprez towarzyskich, które na wszystko mają odpowiedź, zjadły wszystkie rozumy i prowadzą "w dechę" życie. Bez wątpliwości, bez zakrętów, gorszych okresów, ślepych uliczek i traum - pisze Młynarska. Mogą gardzić każdą, której tak dobrze nie idzie. Sama sobie winna, idiotka! Już one wiedzą, jak się podnieść z depresji. Wiadomo, trzeba wziąć się w garść. Jak wyjść z długów? Też wiadomo, trzeba wziąć się do roboty. Jak pozbyć się stosującego przemoc partnera? Ha, wiadomo, trzeba go po prostu rzucić. Ich wysoka samoocena jest, niestety, wprost proporcjonalna do prezentowanej ignorancji.
Kiedy sama byłam uwikłana w fatalne, chore związki, najbardziej w świecie bałam się oceny i wyroków ferowanych przez takie właśnie okrutne, pozbawione empatii baby. Dziś nie mogę uwierzyć, że mogłam przejmować się zdaniem takich osób. Ale na tym właśnie polega syndrom ofiary: człowiek liczy się z tym, co ludzie gadają. Wstydzi się i kłamie na potęgę. To może trwać latami. Może się nigdy nie skończyć, albo skończyć się tragicznie, o czym co i rusz dowiadujemy się z serwisów informacyjnych.
Pewnie kilka osób by się z nią zgodziło. Na przykład Natalia Przybysz, która, przyznając się do dokonanej na Słowacji aborcji, nie spodziewała się pewnie, że spośród wszystkich skomplikowanych powodów zostanie jej zapamiętany wyłącznie ten mieszkaniowy. Być może również Olaf Lubaszenko, który wspominał w wywiadzie, że w najgorszym okresie depresji z jednej strony słyszał chamskie uwagi na temat swojej wagi, a z drugiej "życzliwe” rady o "stawianiu do pionu": Olaf Lubaszenko o depresji: "Będąc bardzo grubym, wcale nie jest łatwo wychodzić z domu. Codzienne upokorzenia, szyderstwa"