Natalia Lesz czuje się coraz pewniej w polskim show-biznesie. Pozwala sobie więc na coraz śmielsze wypowiedzi, zakładając słusznie, że tędy droga do sławy. Tak Natalko - właśnie tędy!
Ostatnio, podczas czata ze swoimi "fanami" była kochanka Maksa Kolonki przyznała szczerze i krótko:
- Co robisz, że masz tak niesamowitą kondycję i jesteś pełna energii?"
- Dużo seksu.
I dobrze, jej figura podobała nam się od początku. Co zabawne, podczas tego samego czata Natka zaatakowała... Pudelka. Twierdzi że jesteśmy niesprawiedliwi, informując Was, że jej tata ma 80 milionów złotych:
- Nie mam ambicji, aby się napinać i dokładać samej sobie za to, że mój ojciec był kiedyś szefem jakiejś tam firmy ["jakiejś tam" - wrodzona skromność]. Nie mam ambicji, aby na siłę udowadniać redakcji Pudelka, iż wszystko co osiągnęłam dzięki solidnemu wykształceniu i naprawdę ciężkiej pracy - jestem artystką i nie mogę być odpowiedzialna za każdego idiotę, któremu jest najłatwiej właśnie tak napisać.
Dziwi nas ten bojowy ton. Wydawało nam się, że właśnie byliśmy dla niej mili. To, że jej ojciec ma 80 baniek, zapewnia jej luksus nie martwienia się o pracę i przyszłość i to, że zapłacił za (drogą) imprezę promującą jej płytę, z pewnością w żaden sposób nie pomoże jej w karierze. No bez jaj, po co się oszukiwać?
Co ciekawe, na stronie internetowej Natka opisuje swoje ciężkie życie, wzruszając się nad swoim losem:
Wtedy podjęłam dramatyczną decyzje o ucieczce. Z dnia na dzień włożyłam do walizki tylko najbardziej potrzebne rzeczy i tak, jak stałam wyjechałam do Nowego Jorku.
Nie winimy jej oczywiście, żyje po prostu od małego w takim świecie - ludzi, którzy nagle, "tak jak stoją" lecą sobie do Nowego Jorku.