W ostatnim czasie Łukasz Jemioł zasłynął nie tylko "autorskimi" projektami bluz z błędem gramatycznym, które wciskał niemal każdej celebrytce w Polsce, ale i telefonem do Radia Maryja, gdzie dał upust swoim emocjom. Wściekły projektant postanowił zadzwonić do toruńskiej rozgłośni i zabrać głos w audycji, w której omawiano temat kondycji polskich teatrów. Rozmowa szybko jednak zeszła na krytykę osób homoseksualnych i ich stanowcze potępienie przez Kościół. Ulubieniec celebrytek "nie mógł już słuchać zarzutów kierowanych wobec środowisk LGBT" i za wszelką cenę próbował dodzwonić się do radia. Gdy udzielono mu głosu na antenie, Jemioł stwierdził, że redaktorzy radia "piorą mózgi biednym ludziom nie wiedząc o czym mówią".
Łukasz jest wyjątkowy dumny z faktu, że udało mu się dodzwonić do Radia Maryja, a telefonował do studia aż 26 razy. Nie żałuje, że powiedział co myśli, choć - jak przyznał w programie śniadaniowym - redaktorzy go nie zrozumieli i "w panice usunęli go z anteny". Przy okazji zapewnił, że wielu księży popiera jego poglądy.
Nie myślałem o konsekwencjach. Mój głos był potrzebny, bo wielu z nas uważa pewne rzeczy za swój światopogląd, ale ich nie wyraża, szczególnie w dzisiejszej Polsce - tłumaczył na kanapie w Dzień Dobry TVN. Każdy chciałby żyć w fajnej Polsce, w fajnym kraju, a to się wymyka spod kontroli. Chciałem się podzielić tym na antenie radia, które jest bardzo jednostronne. Cieszę się, że nie dałem się wyprowadzić z równowagi. Potem mnie usunięto z anteny, nie mogłem dokończyć swojej myśli. Wybuchła panika. Nie wiedzieli, co zrobić z kimś, kto ma inny głos niż reszta. Ale ten głos chyba należy do wielu Polaków. Tak mi się zdaje, taki dostałem feedback, mnóstwo wiadomości od księży, czyli jakiegoś środka tego środowiska, że dobrze postąpiłem. Bo wszyscy są zaniepokojeni pewnymi sytuacjami, które mają miejsce, które nie są prawdą i na które nie ma reakcji.
Projektant stwierdził, że w medium o tak szerokim zasięgu nie powinno umacniać się podziałów na "gorszych" i "lepszych", "normalnych" i "nienormalnych". W śniadaniówce zaapelował o równe traktowanie wszystkich, "niezależnie z kim śpią i jakie mają przekonania".
To jest niepojęte - oburzał się. Niedawno wróciłem ze Stanów, gdzie pewne prawa, o które walczą osoby homoseksualne, są już przyjęte. Niesamowite jest to, że żyję 34 lata, jestem w wolnej Polsce i słyszę rzeczy, na które bym nie wpadł, że homoseksualizm to są wynaturzenia, choroby. Myślę, że wszyscy są równi, niezależnie od tego, z kim śpią i jakie mają przekonania. A w ostatnim czasie Polaków dzieli się na takich i takich. A ja bym chciał jako obywatel, żeby to wszystko było jedną całością. Robienie łatki, że ktoś jest normalny, czy nie, jest nie na miejscu, zwłaszcza przez ośrodek, który bazuje na religii, miłosierdziu, miłości bliźniego.
Zgadzacie się z nim?