Podczas gdy w Solidarnej Polsce to Beata Kempa była łączniczką między ojcem Tadeuszem Rydzykiem a Zbigniewem Ziobrą, analogiczną rolę w partii Prawo i Sprawiedliwość pełni minister Jan Szyszko. Polityk doskonale się dogaduje z najbogatszym polskim duchownym, dbając o stan konta toruńskiego radia i szkoły medialnej. Użyczył też swojej stodoły do nauki uczniom Rydzyka, do czego dorzucił jeszcze 300 tysięcy złotych. W zamian założyciel Radia Maryja i jego ludzie troją się, żeby usprawiedliwiać wszystkie kontrowersyjne posunięcia ministerstwa "ochrony" środowiska...
Po wegetarianach i przeciwnikach hobbystycznego strzelania do zwierząt ludzie Rydzyka zajęli się największą wrogą grupą ministerstwa ochrony środowiska - ekologami. Okazja do tego była doskonała, gdyż minister Szyszko sypnął Rydzykowi kolejne 120 tysięcy złotych (!) z funduszy Lasów Państwowych na zorganizowanie... konferencji. W połowie maja na wydarzenie Jeszcze Polska nie zginęła - wieś zjechali się eksperci od środowiska naturalnego, czyli... duchowni oraz myśliwi.
Wśród panelistów pojawił się ksiądz Tadeusz Guz, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i szef tamtejszej Katedry Filozofii Prawa. Duchowny-naukowiec przywołał wszystkie bardziej rozpoznawalne nazwiska filozofów od Arystotelesa poprzez Hegla po Marksa, żeby udowodnić swoje tezy z wystąpienia Filozoficzne podstawy animalizacji człowieka i humanizacji zwierząt i drzew.
Trudno powiedzieć, czy duchowny uważa, że ekolodzy "humanizując drzewa" uważają je za swoje ciotki i sąsiadów, ale postawił sprawę jasno: są gorsi od nazistów, którzy doprowadzili do II wojny światowej i w Holocauście wymordowali około sześciu milionów Żydów.
Skąd taka jasna analogia? Oddajmy głos księdzu Guzowi:
Ci którzy tworzą tę tak zwaną ideologię zielonych wiedzą, że stawką jest być albo nie być. Oni opowiedzieli się za totalnym "nie być" - przekonywał. Nawet Trzecia Rzesza Niemiecka, która jeszcze za coś pozytywnego uznała rasę, była dla nich zbyt mało radykalną.
W ideologii ekologizmu jako zielonego, ateistycznego, materialistycznego i nihilistycznego neokomunizmu dokonywana jest radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski, Polaków i Polek, zwierząt i roślin. Neomarksistowski nurt myślenia przechodzi dalej. Od totalnej opozycji względem Boga objawionego do częściowej animalizacji człowieka, aby go jednak ostatecznie doprowadzić do całkowitej zagłady. Jest kochani - a wiem co mówię - ta ideologia odmianą zielonego nazizmu. Z tą jedną różnicą względem III Rzeszy Niemieckiej, że nawet jedna rasa ludzka, czyli germańska, już nie ma prawa do dalszego istnienia - grzmiał i zaapelował na koniec: Ratujmy Polskę przed przebranym z czerwonej na zieloną szatę komunizmem.
Środowisko naukowe nadal nie otrząsnęło się z szoku po wystąpieniu profesora KUL-u. Napisano list, w którym ponad stu naukowców i aktywistów zażądało od władz uczelni odsunięcia Guza od pracy dydaktycznej. Zarzucają mu podręcznikowy przykład mowy nienawiści, czyli oczernianie całej grupy uwłaczającym określeniem. Porównanie do nazistów należy do jednego z najcięższych.
Mowa nienawiści, którą z pewnością jest porównywanie ekologów do nazistów, nie może być publicznie akceptowana - czytamy w liście. Ks. prof. Guz zaprezentował poglądy zamknięte, szowinistyczne, pseudo-naukowe, sprzeczne z istotą chrześcijaństwa. Wygłosił swoje wystąpienie w języku totalitarnym - krucjaty, nienawiści.
Władze KUL-u nie odniosły się do tej kwestii, choć rzeczniczka zapewniła, że Guz zostanie poproszony o wyjaśnienie swojego ataku i... przeprosiny jeśli ktoś poczuł się urażony. Były wiceminister środowiska, Radosław Gawlik, jest zaskoczony, że taka wypowiedź nie uraziła zebranych na konferencji duchownych katolickich oraz samego Rydzyka.
Nie rozumiem jak ksiądz profesor mógł coś takiego powiedzieć i jak ksiądz i biznesmen Tadeusz Rydzyk i minister środowiska mogli się temu z aprobatą i uśmiechem przysłuchiwać - powiedział Gawlik lubelskiej Gazecie Wyborczej.