Na początku tego roku Komitet Obrony Demokracji przeżył potężny kryzys wizerunkowy, gdy wyszło na jaw, że jego szef i założyciel Mateusz Kijowski przelewał sobie dziesiątki tysięcy złotych z działalności ruchu i ukrywał to przed komornikiem, który bezskutecznie próbował ściągnąć z niego długi alimentacyjne. W kwietniu z kolei media obiegła inna sensacyjna informacja, również dotycząca osoby blisko związanej z KOD-em. Okazało się bowiem, że lider kapeli odpowiedzialnej za oprawę muzyczną podczas wieców Komitetu... jest oskarżony o działalność w grupie przestępczej handlującej kobietami.
Konrad M. był głównym oskarżonym w procesie. Zarzucano mu, że w latach 2004-2006 wysłał około 100 niczego nieświadomych kobiet do burdeli w Grecji i Włoszech.
Kobiety były werbowane za pomocą ogłoszeń w prasie i w Internecie. Konrad M. prosił kandydatki o wysłanie zdjęcia sylwetki, aby mógł wstępnie ocenić ich atrakcyjność. Panie miały pracować jako hostessy przy promocji eleganckich alkoholi. Dla wielu z nich była to jedyna możliwość wyrwania się ze skrajnej biedy. Po wstępnej selekcji M. zapraszał ofiary do swojego biura w Warszawie, w którym szkolił je z zakresu podstawowych greckich i włoskich słówek oraz instruował, jak mają się ubrać. Zapewniał, że praca nie ma nic wspólnego z seksem. Kobiety wysyłał na ich własny koszt do miejsca, gdzie czekała umówiona rezydentka, która decydowała, do którego klubu nocnego je przydzielić. Dopiero w tym momencie ofiary orientowały się, że są w pułapce. Zdezorientowane, bezbronne i przerażone zmuszone były do wkroczenia na drogę prostytucji. Niektórym udało się uciec dopiero po kilku latach z pomocą rodzin, przyjaciół, czy Fundacji La Strada, której reprezentanci również uczestniczyli w procesie przeciwko oskarżonemu.
Konrad M. od początku nie przyznawał się do winy i twierdził, że historia jest "rozdęta do granic wytrzymałości przez "ziobrowe" służby".
Chwalił się też, że odkąd wyszedł z aresztu za kaucją, swobodnie podróżuje sobie po świecie.
No cóż, wygląda na to, że na kilka lat będzie musiał zrezygnować z turystyki, bowiem krakowski Sąd Okręgowy skazał go dziś na sześć i pół roku pozbawienia wolności oraz uznał winę wszystkich pozostałych 15 oskarżonych w procesie. Konrad M. chyba przeczuwał, że wyrok nie będzie dla niego korzystny, bo nie stawił się w sądzie. Jego prawniczka również nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
Czy sześć i pół roku za złamanie życia blisko 100 kobietom to sprawiedliwa kara?