W nocy z wtorku na środę w londyńskim wieżowcu Grenfell Tower wybuchł pożar w wyniku którego zginęło co najmniej sześć osób, a 74 zostały ranne. Wiele z nich w stanie krytycznym przewieziono do szpitala. W pożarze ucierpiała także polsko-angielska rodzina mieszkająca w lokalu pod numerem 99 - 37-letnia Katarzyna, jej 52-letni partner Roy oraz ich dwie córki. Jak podało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w pomoc poszkodowanej zaangażował się konsul, który jest także w kontakcie z ich najbliższymi. Rodzina została przewieziona do szpitala w Chelsea.
W ucieczce przed płomieniami mieszkańcy 27-piętrowego wieżowca wyskakiwali w piżamach z okien. Jedna z matek, aby uratować życie swojego dziecka, wyrzuciła je z dużej wysokości.
Ofiar z pewnością byłoby znacznie więcej gdyby nie muzułmanie, którzy podnieśli alarm i zaczęli walić do drzwi sąsiadów. Budynek jest w większości zamieszkany przez wyznawców Allaha, którzy aktualnie świętują ramadan. Tragicznej nocy nie spali, bo przygotowywali się do pierwszego po całym dniu posiłku.
Większość muzułmanów w trakcie ramadanu nie idzie spać wcześniej niż około 2:30, dopóki nie zjedzą posiłku i nie odmówią ostatniej modlitwy - tłumaczy jedna z rezydentek, Rashida w rozmowie ze Sky News. To zróżnicowany obszar, mamy tu wszystkie wyznania i rasy. Żyjemy tu wszyscy razem w pokoju, nie ma wysokiej przestępczości. Można bezpiecznie wychodzić wieczorem. Wszyscy się tu znamy, przeważają Marokańczycy.
Słowa Rashidy potwierdzają się w działaniach okolicznych instytucji. Schronienie ofiarom wszelkich wyznań i orientacji zaoferował m.in. pobliski kościół św. Klemensa. Lokalni działacze z opieki społecznej oraz dyrektorka szkoły Haley Yearwood apelują o przynoszenie koców i żywności oraz organizują zbiórki pieniędzy. Jedna z takich akcji ruszyła już w Internecie i z godziny na godzinę na jej koncie pojawia się coraz więcej datków.
Wieżowiec Grenfell gromadził setki mieszkańców w 120 lokalach. Większość z nich była bardzo uboga. W pożarze stracili cały swój dobytek i jedyny dach nad głową. Wiadomo, że ogień zaczął się rozprzestrzeniać około pierwszej w nocy, jednak przyczyna nie jest jeszcze znana. Nieoficjalnie mówi się o eksplozji urządzenia elektrycznego.
W akcję ratunkową zaangażowano 200 strażaków, 40 wozów strażackich i ponad 20 ambulansów. Jeszcze w środę po południu dogaszano resztki płomieni.
Jednym z wątków, który aktualnie podlega analizie jest fakt, że alarmy przeciwpożarowe nie zadziałały prawidłowo, mimo że w zeszłym roku na modernizację budynku miasto przeznaczyło ponad 10 milionów funtów.