Wczoraj wieczorem Amy Winehouse po raz kolejny udowodniła, że stanowi zagrożenie nie tylko dla samej siebie. Wracająca ze spaceru z 12-letnią chrześnicą gwiazda zaatakowała robiącego jej zdjęcia fana.
Miłośnik Winheouse czatował pod jej domem przez dwa dni. W końcu nastała upragniona chwila i zobaczył swoją idolkę. Kiedy Amy wchodziła do mieszkania, mężczyzna podbiegł i zrobił sobie obok niej zdjęcie. Piosenkarka zaczęła drapać go po twarzy, wytrąciła mu aparat z rąk i rozgniotła go stopą. Nawet towarzyszący jej opiekun nie zdążył powstrzymać wściekłej gwiazdy. Dopiero dzięki pomocy ochroniarza i dwóch dziennikarzy, udało się odciągnąć ją od wystraszonego wielbiciela.
Poszkodowany postanowił nie wnosić oskarżenia przeciwko Winheouse. Stwierdził, że "najlepsza wokalistka świata" ma już i tak zbyt dużo problemów w życiu. Poprosił jedynie o autograf i bilety na kolejny koncert. Amy przyjęła jego warunki, ale podkreśliła, że nie czuje się winna. Twierdzi, że wzięła go za paparazzi i chciała obronić swoją chrześnicę.