Kaja Paschalska znana jest z trzech rzeczy: roli Oli z Klanu, nadmiaru włosów, z którymi nie wie, co zrobić i piosenki o Chince Czikulince, która pochodziła z Wietnamu. Po tym wątpliwym sukcesie Kaja stwierdziła, że musi przemyśleć swoją karierę i po latach wróciła: z nowym, "po-CKM-owym" wizerunkiem, nowym singlem i jeszcze dziwniejszymi grzywami z zaczesanych włosów.
W długi weekend Kaja poszła utartymi drogami wszystkich aspirujących celebrytów i powracających gwiazdek, czyli poszła pośpiewać z playbacku w Dzień Dobry TVN. Dzięki temu, że jej singiel Karma leciał z taśmy, Paschalska mogła się skupić na zmysłowych wygibasach i całej pantomimie, jakiej nauczyła się na planie Klanu.
Widzowie programu też doszli do wniosku, że gra aktorska wychodzi Kai lepiej niż śpiewanie, co jednak wcale nie jest komplementem.
(Powtarzam) Pani Kaju lepiej niech pani zostanie przy byciu aktorką, bo w tym widać pani umiejętności i doświadczenie. Moim zdaniem mimo szkoleń i nauki nadal nie posiada pani talentu do śpiewania - napisała internautka, a inna dodała: Czy kogoś też tak słuchanie tej piosenki zmęczyło? Czy tylko mnie ? aktorka ok, piosenkarka nie bardzo.... wykonanie trochę przypomina mi znany występ Mandaryny kiedyś.....
Kai będzie naprawdę trudno powiedzieć, że to pisały "hejterki", gdyż krytyce towarzyszy dużo ciepłych słów.
Piękna dziewczyna, szkoda że tak zniszczyła swoje śliczne włosy - fanka zauważyła nową grzywę Czikulinki. Niestety piosenkarka z niej kiepska.
Mimo to uważamy, że porównanie Kai do Mandaryny śpiewającej Ev'ry night jest niesprawiedliwe. Nikt w historii polskiej muzyki nie był tak autentyczny i szczery jak ona na scenie 12 lat temu w Sopocie.