Przedwczoraj w nocy w Sopocie przy ulicy Monte Cassino wywiązała się bójka, której uczestnikiem był Dariusz "Tiger" Michalczewski. Nie była to zwykła przepychanka, skończyło się na rozbijaniu butelek na plecach.
Cała sytuacja miała miejsce w ogródku sopockiego klubu - mówi nasz informator, świadek zdarzenia. Zauważylismy, że coś się dzieje, gdy Tiger opluł siedzącego przy stoliku mężczyznę, który krzyczał, że go nie szanuje. Zaczęła się szamotanina, w której brało udział 4 mężczyzn. Były przepychanki, rozbijanie butelki na plecach i wyrzucanie stolików na Monciak.
Podobno Darek był najmniej agresywny ze wszystkich. W każdym razie okazało się, że żaden z niego dżentelmen, gdyż nie przejął się siedzącymi przy stoliku kobietami:
Dwie blondynki, które towarzyszyły tym panom uciekały przez ogrodzenie, żeby uniknąć przypadkowego uderzenia - wspomina świadek. Następnie przyjechał czarny samochód z kogutem i panowie, którzy wysiedli z auta starali się uspokoić sytuację. W tym czasie 2 prowodyrów oddaliło się w górę Monte Cassino, na cozareagował Dariusz, krzycząc, że to oni zaczęli bójkę i pobiegł za nimi. Rozpoczęła się kolejna bijatyka - w pobliskim ogródku. Następnie przejechała policja i uspokoiła zgromadzonych.
Kto jak kto, ale 40-letni bokser nie powinien zniżać się do takiego poziomu. Przecież za pobicie pięściami może być sądzony jak za napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Pluć na ludzi, rzucać krzesłami, straszyć jakieś dziewczyny? Dziwna sytuacja. Nawet jeżeli go obrazili, raczej nie było warto.