Doda należy do najchętniej koncertujących gwiazd. Wakacyjne grafiki ma z reguły wypełnione koncertami. Wprawdzie po jej uwagach na temat "naprutych winem apostołach" jej kariera przeszła małe załamanie, bo zgorszeni tymi słowami burmistrzowie miast rezygnowali jej koncertów, jednak Rabczewska w porę wyciągnęła wnioski. Teraz przymila się do Antoniego Macierewicza oraz Jacka Kurskiego i dużo opowiada o patriotyzmie i honorze.
Niestety, częste koncertowanie ma swoją cenę. Doda, jak sama przyznaje w rozmowie z Super Expressem, jest już na wpół głucha.
Mam 40 procent utraty słuchu, bo cały czas jestem z odsłuchami w uszach. Nawala mi tam bęben, stopa, gitara, bas - ujawnia piosenkarka. W moich wymaganiach koncertowych nie jest najważniejsze, żeby hotel miał pięć gwiazdek, tylko żeby nie było wesela, stypy, urodzin, czegokolwiek, co wydaje dźwięki. Bo ja w nocy muszę się wyspać. Muszę spać dziewięć godzin dziennie. Dbam o swój sen, dbam o swoją dietę, paradoksalnie jeszcze bardziej niż byłoby wtedy, kiedy nie pracowałabym w show biznesie.
Rabczewska wyjaśnia, że stara się oszczędzać słuch przy każdej okazji. Na przykład podczas jazdy samochodem.
Samochodem najlepiej jeździ mi się w ciszy - ujawnia w tabloidzie. To typowe, jeżeli ktoś cały czas słucha muzyki, cały czas jest w trasie koncertowej.
Może to właśnie slaby słuch Dody spowodował, że nie usłyszała od razu, że nie może zrobić sobie selfie z Guns N' Roses?