Kayah, trochę przez przypadek, znalazła się w ścisłym gronie gwiazd, które przyczyniły się do odwołania tegorocznego festiwalu w Opolu. To zresztą bardzo oględne określenie, bo w zasadzie to o nią poszło. I o Doktora Misia, któremu Wojciech Smarzowski nakręcił antyklerykalny teledysk.
Cała lawina ruszyła, gdy wyszło na jaw, że prezes TVP przy dobieraniu artystów na festiwal kieruje się ich poglądami politycznymi, a nie dorobkiem. Ważniejsze od sprzedanych płyt okazało się uczestnictwo w Czarnym Marszu czy krytykowanie polskiego Kościoła. Skończyło się odwołaniem festiwalu z powodu braku artystów i wycofania się miasta ze współpracy z TVP. Jest podobno cień szansy, by odbył się we wrześniu.
Wielu widzów TVP ucieszyło się z takiego obrotu sprawy, a zwłaszcza z tego, że artyści tacy jak Kayah zostali wreszcie "oderwani od koryta".
Radość okazała się przedwczesna. Kayah świetnie wyszła finansowo na odwołaniu festiwalu, bo dzięki temu znalazła w swoim grafiku czas na komercyjne zlecenia.
Jak donosi Fakt, "oderwana od koryta" artystka zarobiła 60 tysięcy złotych w trzy dni.
Dzięki zaledwie trzem wyjściom wokalistka zarobiła aż 60 tys. zł. W miniony poniedziałek Kayah pojawiła się na imprezie "Playboya", gdzie zaśpiewała kilka piosenek - relacjonuje tabloid. Dzień później przyszła do jednego z warszawskich butików by zareklamować przed fotoreporterami buty drogich marek. A w czwartek ponownie zaśpiewała dla towarzyskiej śmietanki - tym razem na przyjęciu organizowanym przez producenta słodkości.
Za każdy z minikoncertów dostała 25 tysięcy złotych, a za pozowanie z butem - 10 tysięcy.
Całą sumę postanowiła zainwestować w urlop na Bali.
Wszystkie te pieniądze chce przeznaczyć na wakacje - ujawnia informator tabloidu. Wymarzyła sobie, że ma być luksusowo jak nigdy. Nie zamierza na tej podróży oszczędzać, bo uważa, że należy się jej zasłużony odpoczynek.