Pierwsza edycja Azja Express była dla TVN-u wielkim sukcesem. Renulka prawie-Wojewódzka zebrała takie grono wiernych anty-fanów, że ci kibicowali jej porażkom do ostatniego odcinka. Wiadomo było, że kolejny sezon będzie musiał pobić ten rekord - i tu twórcom przyszła z pomocą Joanna Przetakiewicz, która zabrała ze sobą "mistrza wizualizacji" i zawodowego psychofana, Łukasza Jakóbiaka. Jeszcze przed premierą nowych odcinków celebryta przestrzegł, że podobnie jak inni z powodu głodu "nie był sobą", co chyba będzie jego dyżurnym tłumaczeniem się z gaf, podobnie jak "zemsta montażysty" w przypadku Żenulki.
Prowadząca program, Agnieszka Woźniak-Starak postanowiła podsycić ciekawość widzów i zdradziła kilka "sekretów" z planu drugiego sezonu reality show. Celebrytka opowiedziała o tym, że widzi różnicę pomiędzy uczestnikami pierwszego sezonu programu, a drugiego. Nowi bohaterowie już znali przygody swoich poprzedników, więc domyślali się, jakiego typu wyzwania będą na nich czekać.
Oni pojechali świetnie przygotowani, świetnie zaopatrzeni. Oni już wiedzieli, na co muszą się szykować - powiedziała, po czym niezbyt precyzyjnie zaczęła wyjaśniać organizację wyzwań: Bardzo zabawne były te pierwsze dni, kiedy my przyjeżdżamy trochę wcześniej, przed uczestnikami, ale uczestnicy są na miejscu, to nie jest tak, że oni przyjeżdżają i my od razu zaczynamy nagrywać program... Oni wiedzą, że ten program się w którymś momencie zacznie, że wystartują, ale nie mają pojęcia, kiedy. Więc to chodzenie i to knucie, czy to będzie dzisiaj w nocy i ich zaskoczymy, czy ich wywieziemy jutro rano, co się wydarzy... A już wiedzą, że to musi być z zaskoczenia. W pierwszej edycji nie mieli pojęcia. Byli przekonani, że jadą po prostu na start pociągiem i stamtąd będą ruszać.
Agnieszka zarzucająca celebrytom podekscytowanym nowymi wyzwaniami "knucie", nie brzmiała jak osoba, która ich lubi czy szanuje. A może sama ma szansę zostać "Renulką"?