Choć w Stanach Zjednoczonych regularnie dochodzi do strzelanin z udziałem ostrej broni palnej, w dobie zamachów terrorystycznych, każdy akt przemocy budzi obawy i panikę. Pod koniec maja podczas koncertu Ariany Grande w Manchesterze doszło do zamachu, w wyniku którego życie straciło 19 osób, a ponad 60, głównie dzieci, zostało rannych.
W sobotę media obiegła informacja o kolejnej strzelaninie, w wyniku której ucierpiało 17 osób, a jedna trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Na szczęście policja nie odnotowała żadnych ofiar śmiertelnych. Do zdarzenia doszło w jednym z klubów nocnych w Little Rock w stanie Arkansas. Sprawcą ataku był mężczyzna, który prawdopodobnie pokłócił się ze znajomymi po koncercie i otworzył ogień na terenie klubu. Jak twierdzą lokalni funkcjonariusze "strzelanina nie była próbą zamachu terrorystycznego".