Od dawna wiadomo było, że Doda ma fobię przed lataniem. Dla lubiącej podróże celebrytki był to spory problem, bo strach przed wejściem na pokład samolotu przez lata skutecznie ograniczał jej wybór wakacyjnych destynacji, nie mówiąc już o lotach do USA. Zaplanowane za oceanem koncerty zmotywowały ją jednak do podjęcia wyzwania i pójścia na terapię.
Terapia najwyraźniej zakładała oswojenie Rabczewskiej z lotem w przyjemnych i spokojnych warunkach. Pierwsze stresujące doświadczenie na pokładzie samolotu skończyło się jednak fatalnie zarówno dla samej Dody, jak i obsługi samolotu.
Piosenkarka właśnie wróciła z tygodnia mody w Paryżu i zamiast wielogodzinnej podróży autobusem lub pociągiem, wybrała samolot. W trakcie lotu doszło jednak do turbulencji, podczas których nerwy puściły Dorocie jeszcze bardziej niż podczas spotkania z Agnieszką Szulim w toalecie. Jak sama wyznała na Facebooku, potrzebna była "reanimacja".
Jeżeli boicie się latać, nigdy nie siedźcie na miejscach przy skrzydle, silniku - apeluje Rabczewska. Ja skończyłam reanimacją na pokładzie...
Nie wiemy, na ile Doda naprawdę miała na myśli reanimację, a na ile załoga musiała opanować jej atak histerii. Jeżeli rzeczywiście była to reanimacja, to znaczy, że doszło u niej do zatrzymania krążenia i sytuacja była bardzo poważna. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby na kolejny tydzień mody piosenkarka pojechała "bezpieczniejszym" samochodem.
Niestety, na pokładzie zabrakło byłej serdecznej przyjaciółki Doroty, Agnieszki Jastrzębskiej. Na jej "ekskluzywną" relację z miejsca zdarzenia na pewno moglibyśmy liczyć. Jeżeli jednak mieliście "szczęście" lecieć z Dodą tym samolotem i chcecie się podzielić tym, co naprawdę się tam wydarzyło, piszcie: donosy@pudelek.pl.