Jak już informowaliśmy, do Sejmu trafił właśnie kolejny projekt całkowicie zakazujący aborcji, również w przypadkach ciężkiego uszkodzenia płodu, gdy wiadomo, że dziecko umrze w męczarniach krótko po narodzinach, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa ściganego z urzędu, czyli gwałtu lub kazirodztwa, a także w przypadku, gdy wiadomo, że ciąża zagraża zdrowiu, a nawet życiu matki. W takich przypadkach lekarze będą zmuszeni patrzeć bezczynnie, jak kobieta umiera, mimo że obecnie obowiązująca Konstytucja gwarantuje jej, jako obywatelce, pełną ochronę życia i zdrowia.
Jeśli chodzi o kraje europejskie, to całkowity zakaz aborcji obowiązuje w dwóch krajach. Jednym z nich jest Watykan, którego obywatelami są księża, zakonnice oraz Gwardia Szwajcarska. Drugim jest Malta, jednak tam przynajmniej antykoncepcja jest powszechnie i łatwo dostępna.
W Polsce bywa z tym kłopot, zwłaszcza gdy lekarz zasłoni się "klauzulą sumienia".
Najnowszy projekt, o ile wejdzie w życie, wyeliminuje całkowicie antykoncepcję hormonalną. Autorzy projektu, skupieni w Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, domagają się bowiem zakazu sprzedaży, nieodpłatnego udostępniania i reklamowania środków o działaniu poronnym i antyimplantacyjnym.
"Obrońcy życia" wbrew definicji medycznej, uważają zapłodnioną komórkę za człowieka.
Dlatego walczą o zakaz sprzedaży w Polsce pigułek antykoncepcyjnych, których działanie polega na hamowaniu owulacji, a także niedopuszczeniu do zagnieżdżenia się zarodka w macicy, który to moment lekarze uznają za początek ciąży.
Skuteczne przeforsowanie projektu ustawy Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia nie tylko wyeliminuje możliwość stosowania przez Polki pigułek antykoncepcyjnych, lecz także uniemożliwi stosowanie terapii hormonalnej ze względów zdrowotnych.
Na świecie istnieje obecnie siedem państw, w których obowiązuje równie surowe prawo. Oprócz wspomnianych Watykanu i Malty, są to Salwador, Nikaragua, Gwatemala, Chile i Dominikana. Polska ma szanse do nich dołączyć.
Akurat tak się składa, że wczoraj w Salwadorze skazano na 30 lat więzienia 19-letnią dziewczynę, która w kwietniu zeszłego roku poroniła, będąc w trzecim trymestrze ciąży.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, Evelyn Beatriz Hernandez Cruz, uczennica liceum, była wielokrotnie gwałcona przez miejscowego gangstera. Zaszła w ciążę w wyniku gwałtu, jednak prawo obowiązujące w Salwadorze zabrania aborcji nawet w tak drastycznym przypadku.
W trakcie procesu prokurator przekonywał, że dziewczyna specjalnie wywołała poronienie i planowała wyrzucić dziecko do toalety. Przy braku dowodów uzasadniających oskarżenie prokuratora sędzia wydała wyrok zgodny z jego żądaniem i skazała 19-latkę na 30 lat więzienia.
Werdykt sędzi nie odpowiada przedstawionym w procesie dowodom, oparty jest jedynie na moralności i nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością - skomentował Dennis Munoz, prawnik skazanej.
Ustawa całkowicie zakazująca aborcji została w Salwadorze wprowadzona w 1997 roku w porozumieniu z grupami obrońców życia, powiązanymi z Kościołem Katolickim, bez debaty publicznej ani konsultacji medycznych.
W złożonym przez polskich "pro-lifeowców" projekcie miłościwie nie znalazł się zapis o karaniu kobiet - z pewnością spotkacie się więc z argumentem, że w Polsce do takich wyroków dochodzić nie będzie.
Gdyby jednak tak okrutne prawo, zakazujące nie tylko aborcji, ale zażywania pigułek antykoncepcyjnych, zostało przyjęte, to jaką mamy gwarancję, że nie posuną się jeszcze dalej?