Odkąd reforma Jacka Kurskiego przeszła z fazy zmian personalnych w etap zmian programowych i ideologicznych, coraz częściej mówi się o propagandzie i cenzurze stosowanych w mediach publicznych. Do afery wokół Festiwalu w Opolu dodać należy specyficzny dobór gości programów, manipulacje na statystykach czy symboliczne wręcz wymazanie serduszka WOŚP-u z kurtki posła PO. Nie wiadomo, ile takich "akcji" umknęło uwadze widzów.
Już w zeszłym roku przeciwko takiej ideologizacji mediów, które powinny być wspólne, a nie rządowe, protestował Wojciech Czuchnowski, który w TVP Info odczytał list o antydemokratycznych czystkach w mediach i na znak protestu opuścił studio. Z kolei Jacek Kurski nie tylko twierdzi, że cenzury nie ma, ale jeszcze zamierza z pomocą prawników uciszyć inne media...
Żeby nie było żadnych spekulacji na temat cenzury czy uciszania niewygodnych głosów w debacie publicznej, właśnie z radiowej Jedynki zwolniono Wojciecha Dąbrowskiego, prowadzącego program Sygnały dnia. Jak informuje serwis 300Polityka, dziennikarza wyrzucono po przeprowadzonym przez niego w piątek wywiadzie z premier z Beatą Szydło.
W programie Dąbrowski zadał Szydło serię pytań, które nie powinny w ogóle paść w "mediach narodowych". Dlaczego? Bo były bardzo niewygodne, a premier nie miała na nie gotowej odpowiedzi. Prowadzący zagadnął polityczkę, dlaczego nie uczestniczyła w spotkaniu z Donaldem Trumpem oraz co spowodowało, że nie zabrała głosu na kongresie PiS. Do tego zasugerował, że głowa rządu sama w ten sposób podkopuje swój autorytet - a to pozwala się wybić innym politykom - na przykład Jarosławowi Kaczyńskiemu.
To już kolejna taka sytuacja, można powiedzieć, gdzie jest pani w cieniu - powiedział wprost. Jak pani to skomentuje?
Najlepszym komentarzem jest to, że, jak sam przyznał, Dąbrowski został "poproszony" przez przełożonych o wzięcie nieplanowanego urlopu. Zasugerowano mu też, że nie będzie mile widziany w Polskim Radiu, a czas "wypoczynku" może przeznaczyć na szukanie nowej pracy.
Niestety - bądź na szczęście - cenzorzy "dobrej zmiany" są na tyle nerwowi, że teraz inni dziennikarze doskonale wiedzą, o co pytać premier Szydło.