Natalia Siwiec przed zajściem w ciążę była aktywną uczestniczką celebryckiego życia. Regularnie bywała na ściankach i zabiegała o zainteresowanie mediów. Tym bardziej dziwić może fakt, że ostatnio pokazuje się znacznie rzadziej, a ze swojego brzucha nie uczyniła jeszcze prężnie działającego biznesu, jak to zrobiły inne ciężarne celebrytki. Siwiec ukrywa swoją ciążę, na zdjęciach zasłaniając się obszernymi kreacjami, torebkami lub... pozując tyłem. Można wręcz odnieść wrażenie, że gwiazdka zaczęła wyjątkowo chronić życie prywatne.
Szybko pojawiły się głosy, że Natalia nie chce stracić kontraktów reklamowych i zamierza rozbierać się nawet "do samego porodu". Modelka nie tylko w "pracy" tuszuje ciążowe krągłości. Na profilach w mediach społecznościowych również nie afiszuje się ze swoim "błogosławionym stanem". W środę zrobiła jednak wyjątek i opublikowała na Instagramie zdjęcie z koleżankami, na którym można już wypatrzyć sporych rozmiarów brzuch. Fanki natychmiast zaczęły komentować fotografię, zarzucając Natalii, że nie dzieli się z nimi swoją prywatnością.
Brzusiem trzeba się chwalić. Przecież wszyscy już wiedzą - napisała jedna z internautek. Ciąża to powód do dumy i radości, żaden wstyd - dodała druga.
W odpowiedzi Siwiec stwierdziła, że "nie ma obowiązku" pokazywać wszystkim jak obecnie wygląda jej brzuch.
Drogie dziewczyny, cieszę się i brzuszkiem i ciążą, ale żadna z nas nie ma obowiązku afiszować się tym w mediach społecznościowych. Dziękuję i pozdrawiam - napisała.
Fani zarzucili jej jednak, że skoro przyzwyczaiła ich do tego że dzieli się "intymnymi szczegółami" ze swojego życia oraz pozuje nago, nie powinna się dziwić, że są ciekawi jak wygląda w ciąży. Pewne światło na sylwetkę modelki rzucają jednak najnowsze zdjęcia, które na insta stories opublikował jej mąż, Mariusz Raduszewski. Widać na nich celebrytkę w trakcie przygotowywania naleśników, a jej brzuszek jest już naprawdę spory. Zdjęcie wygląda na "niepozowane", ale jak wiadomo, gwiazdy nic nie publikują "przypadkiem".
Myślicie, że Natalii faktycznie tak zależy na chronieniu prywatności, czy celowo podsyca ciekawość mediów, aby potem "sprzedać" ją jeszcze korzystniej?