Polska jest krajem, gdzie wykazano najniższy poziom zaufania ludzi wobec innych. To szczególnie trudna sytuacja dla organizacji charytatywnych, które całą swoją działalność opierają na ofiarności darczyńców. Każda historia o fałszywych zbiórkach czy zdefraudowanych pieniądzach obniża jeszcze i tak delikatne zaufanie wobec fundacji i stowarzyszeń. Takim ciosem była niedawna akcja "Boję się ciemności", czyli fałszywej zbiórki na "chorego Antosia". Okazało się, że "Antoś" wcale nie istnieje, a do zobrazowania chwytającej za serce historii użyto zdjęcia innego dziecka. Na oszustwo Michała S. nabrało się kilku celebrytów, w tym Anna i Robert Lewanowscy, a także Katarzyna Zielińska, Małgorzata Rozenek, Maciej Orłoś i... Kaz Marcinkiewicz. Mężczyzna już ma na koncie historię takich wyłudzeń, a całą historię skwitował, że "bierze ją na klatę"...
Afera bardzo zaniepokoiła Annę Dymną, która od lat prowadzi w Krakowie Fundację Mimo Wszystko, pomagającej dorosłym osobom z niepełnosprawnościami intelektualnymi. W rozmowie z Wirtualnymi Mediami aktorka dała wyraz swojemu oburzeniu.
Przez tę aferę podważone zostało zaufanie wszystkich portali crowdfundingowych, które codziennie pomagają wielu chorym ludziom - powiedziała. Żal mi jest i tych serwisów, i ludzi, którzy zaangażowali się w akcję "Boję się ciemności" - także tych znanych publicznie, w tym wielu moich kolegów i koleżanek. Zostali zwyczajnie okłamani. Widzę w tej aferze ogromną winę portalu, na którym prowadzona była zbiórka. Gdyby dokładnie zweryfikowali zgłoszenie, sprawy by nie było. Chcąc nie chcąc brali udział w oszustwie, a przecież sprawdzenie wszystkiego to chyba właśnie ich obowiązek... Zresztą jestem pewna, że wszyscy ludzie zbierający pieniądze na wymyślonego Antosia byli na pewno o tym święcie przekonani.
Aktorka powstrzymuje się od wyrokowania w sprawie, której szczegółów nie zna, ale fakt, że pojawiają się kontrowersje wokół działań charytatywnych, są szkodliwe same w sobie, niezależnie od stopnia przewiny, jaką stwierdzi sąd.
Trudno mi komentować tę sprawę. Nie znam szczegółów, a w mojej głowie nie mieści się, że ktoś mógł zrobić coś tak obrzydliwego i głupiego - przyznała. Z jednej strony to zwyczajne przestępstwo, oszustwo i złodziejstwo - sprawa dla prokuratury. Tu nie ma co komentować. Są paragrafy, sądy, prawo. Niestety jest druga strona tego przestępstwa. Kim jest ten człowiek? Gdyby ukradł komuś na własną rękę pół miliona złotych, nie komentowałabym tego - są różni ludzie na świecie i od tego są sądy. Ale ten młody mężczyzna zrobił coś, za co karę poniosą inni ludzie. Nie wiem kim jest ten chłopak i dlaczego coś takiego wymyślił. Czy chodziło mu tylko o pieniądze, czy może to był żart, a może z kimś się założył, że można spokojnie i łatwo oszukiwać, naciągać i kpić ze wszystkiego... z chorych ludzi, z nieszczęścia, a co najgorsze również z najszczerszych, dobrych ludzkich odruchów, z zaufania i współczucia. To jest dla mnie po prostu obrzydliwe.
W dodatku mężczyzna ten sprawia wrażenie jakby nie zdawał sobie sprawy ze swojego czynu - dodała. Przecież ta afera kładzie się cieniem na pracę wielu wspaniałych fundacji, akcji charytatywnych, pomocowych portali, które pracują uczciwie. Daje mi to dużo do myślenia. Prowadzę fundację od 14 lat. Jeśli komuś pomagam, to najpierw dokładnie sprawdzam, kim jest, żądam dokumentacji medycznej, robię wywiad środowiskowy, poznaję sytuację materialną i rodzinną proszącego o pomoc. Wszystko przeprowadzam przez prawników, podpisuje odpowiednie umowy. Niektórzy twierdzą: "Fundacja Dymnej przesadza". Tak? Okazuje się, że chyba jednak nie.
Kocham ludzi i im ufam, kieruję się odruchami serca ale pomagać muszę jawnie, wiarygodnie, otwarcie i zanim wydam społeczną złotówkę muszę dokładnie wiedzieć na kogo i w jakim celu. Musi tak być. Przecież pieniądze od sponsorów, przyjaciół, z 1 % to są dla mnie "święte" pieniądze, bo pozyskane od dobrych ludzi, którzy mi ufają. Nie mogę się nigdy dać oszukać, bo stracę ludzkie zaufanie, a ono jest najważniejsze w działaniach fundacji. A przecież ludzie są różni. Nie oceniam ich, ale po czternastu latach prowadzenia fundacji wiem dokładnie jak niektórzy z rozpaczy, samotności, desperacji, zniszczeni uzależnieniami czasami kombinują. Nie może mnie to zniechęcać do ludzi, ale muszę dokładnie weryfikować każdą prośbę i pomagać jedynie tym, którzy naprawdę tego potrzebują
Pod wpływem afery portal zrzutka.pl, gdzie prowadzono zbiórkę zaostrzył swój regulamin. Dymna apeluje też do ludzi dobrej woli o rozwagę przy wybieraniu organizacji, którą chcą wesprzeć i daje wskazówki, jak wystrzec się oszustów.
Ta afera to także nauczka dla wszystkich biorących udział w tego typu zbiórkach, także osób znanych publicznie - przestrzega. Chciałabym do nich zaapelować - sprawdzajcie państwo dokładnie każdą zbiórkę, w którą chcecie się zaangażować! Zweryfikujcie źródła, proście o orzeczenia lekarskie jeśli nie znacie dobrze organizatorów. Każdą prośbę o pomoc trzeba szczegółowo sprawdzać. Mam nadzieję, że ta afera wywoła choć jeden dobry skutek - ludzie będą pomagali mądrzej. Z odruchem serca, owszem, ale w sposób przemyślany i dokładniejszy.