Skandaliczny wyrok zapadł właśnie w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, gdzie rozpatrywano sprawę z powództwa Marka Mielewczyka, który jako 13-latek służył jako ministrant w jednej z parafii w Kartuzach.
Tam spotkał księdza Andrzeja S., który przez cztery lata wykorzystywał go seksualnie. Z powodu doznanej traumy mężczyzna chciał się nawet zabić.
To, co ze mną robił, miało wpływ na całe moje dorosłe życie. Już jako 20-latek próbowałem popełnić samobójstwo - wyznaje pan Marek w rozmowie z dziennikarzami.
Lekarka, która opiekowała się pokrzywdzonym, napisała list do biskupa, a ten podjął decyzję o... przeniesieniu księdza do innej parafii. Ponoć parafia i kuria wiedziały o skłonnościach kapłana, ale umywano od sprawy ręce. Po przeniesieniu do Małek na Kujawach ksiądz nie zaprzestał jednak chorych praktyk. Po latach przyznał się do molestowania dzieci.
Wiem, że zrobiłem źle - mówił. Swoje skłonności miał zwalczać poprzez... prowadzenie rekolekcji.
Choć w ubiegłym roku papież Franciszek przeniósł mężczyznę do stanu świeckiego, ten nadal próbuje udawać księdza, przebierając się w sutannę i biorąc udział w kościelnych uroczystościach w małych miasteczkach.
Mielewczyk aż 30 lat zbierał się, aby pójść po sprawiedliwość. Zaskarżył nie tylko księdza-pedofila, ale również parafię oraz kurię pelplińską.
Jak byłem młodszy, nie sądziłem, że te złe doświadczenia tak odbiją się na mojej psychice. Mają wpływ na moje zachowanie w przeróżnych sytuacjach. Moje dzieci są już dorosłe, usamodzielniły się. Jestem osobą, która nie myśli stereotypowo, szablonowo. Postanowiłem walczyć, bo nie chcę, aby duchowni-pedofile byli bezkarni - tłumaczył wtedy pan Marek.
Oskarżony nie stawiał się jednak na rozprawach. Proces ciągnął się aż dwa lata (!), a ogłoszony właśnie wyrok jest bulwersujący. Sędzia Urszula Malak skazała bowiem pedofila na... pisemne przeprosiny, które ma listownie wysłać do swojej ofiary.
Ja, Andrzej S., przepraszam Marka Mielewczyka za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej, które nastąpiły w okresie trwania mojej posługi kapłańskiej w parafii pw. św. Kazimierza w Kartuzach - mają brzmieć słowa listu.
Molestowany mężczyzna domagał się też zadośćuczynienia w kwocie 10 tysięcy złotych, które chciał przeznaczyć na wsparcie fundacji Nie lękajcie się, działającej na rzecz ofiar wykorzystywanych przez osoby duchowne. Sędzia Malak oddaliła jednak jego wniosek.