Od kilku dni w całej Polsce trwają protesty wobec proponowanych zmian w sądownictwie. Mieszkańcy małych i większych miejscowości zbierają się co wieczór, zwykle pod siedzibami sądów lub, jak w przypadku Warszawy, Sejmu i Senatu, by wyrazić niezadowolenie z nowego pomysłu PiS-u realnie zagrażającemu trójpodziałowi władzy. Do akcji włączyło się także wiele instytucji międzynarodowych, między innymi Helsińska Fundacja Praw Człowieka i instytucje unijne. Za granicą o Polsce jest też głośno. Niestety, raczej mało kto będzie z tego dumny.
Przypomnijmy: Donald Tusk o ustawie o Sądzie Najwyższym: "To jest leczenie GRYPY CHOLERĄ. Żal mi Kaczyńskiego jako człowieka"
Wygląda na to, że czarny scenariusz powoli zaczął się spełniać. W nocy z piątku na sobotę Senat przyjął ustawę o Sądzie Najwyższym bez poprawek. Za opowiedziało się 55 senatorów, przeciw było 23, a 2 się wstrzymało. Teraz przepisom na drodze do wejścia w życie pozostał jedynie prezydent, który, chociaż kilka dni temu zapowiedział swój sprzeciw, nagle wyjechał na wakacje do Juraty.
W sobotę wieczorem tłum mieszkańców Juraty, a także turyści, którzy odpoczywają tam na wakacjach, zorganizował protest pod rezydencją prezydenta. Domagano się trzykrotnego weta w stosunku do trzech proponowanych przez PiS ustaw (o Sądzie Najwyższym, KRS oraz sądach powszechnych), skandowano "Adrian zostań Andrzejem" i niesiono transparenty zrobione z... parawanów plażowych.
Niestety, Andrzej Duda wciąż nie zabrał głosu w tej sprawie. Myślicie, że ma wakacje tak udane jak dwa lata temu, gdy dopiero szykował się do prezydentury?
Przypomnijmy: Andrzej Duda bawi się z żoną w Toskanii (ZDJĘCIA)