Posłanka Krystyna Pawłowicz od dawna ostro krytykowała Jurka Owsiaka i wszystkie jego inicjatywy, łącznie z sugestiami, że jest satanistą. Nigdy jednak nie zarzuciła, że jest seksistą. Takie opinie - i to nawet ze strony swoich fanów - działacz usłyszał po tym, jak skomentował Pawłowicz i zalecił jej "więcej seksu", dzięki czemu "rozluźnią się jej nogi i plecy", a "i w głowie się poukłada". Choć Owsiak zadeklarował, że zdania nie zmieni, o przemyślenie stanowiska poprosiła go sojuszniczka i dawna współpracowniczka, Agata Młynarska - dając przy tym pokaz, jak można się z kimś głęboko nie zgadzać, a jednocześnie zachować poziom dyskusji.
Żadna wypowiedź Owsiaka od pierwszego użycia "róbta co chceta" nie była tyle razy przytaczana. Lider WOŚP-u pojawił się w TVN24, gdzie podsumował 23. Przystanek Woodstock, ale też tłumaczył się ze słów wypowiedzianych pod adresem posłanki Pawłowicz. Choć bronił swojego stanowiska, w końcu zmiękł i ją... przeprosił.
Mówiłem o miłości. Te słowa były skierowane do pani Pawłowicz, której jeszcze trzy lata temu nie znałem. Pani Pawłowicz dostała zgodę na wulgaryzmy i mowę nienawiści - powiedział Owsiak w Faktach po Faktach. Gdybym był terapeutą, bo dla mnie ta pani ma problem, to bym doradził to samo, co napisałem - seks. To nie jest stosunek płciowy, to miłość, przytulanie itp. Słowo seks, o którym mówię, może dotyczyć czegoś dobrego, ciepłego. Nie chcę się o to szarpać. Gros ludzi mówiło mi, że nawet przez chwilę nie pomyśleli, że wchodzę z butami w jej życie prywatne.
Prowadzący zauważył jednak, że mówienie o czyimś życiu seksualnym to zdecydowanie jest dotykanie spraw prywatnych, a wręcz intymnych.
Nie zgodzę się, że to brak kultury - bronił się Owsiak. Jeżeli spotkamy się w sądzie, a na to czekam, dojdzie do absurdu. Nie powiedziałem nic złego. Powiedziałem to, co mówię wszystkim: próbujcie miłości. W tym miejscu pojawiały się różne słowa, więc powiem: pani Krystyno, przepraszam, że w ten sposób zwróciłem się do pani. I tak jak powiedziałem, jestem pierwszym, który może panią przytulić.
Owsiak opowiedział też o organizacji Woodstocku. Uznał, że uznanie festiwalu za wydarzenie podwyższonego ryzyka było złośliwą rozgrywką polityczną, ale udało mu się tak dogadać z władzami, żeby jednocześnie zadbać i o bezpieczeństwo ludzi, i o ich komfort.
To był bardzo porządny festiwal, pomagali nam sami uczestnicy - powiedział. Barierki nie pomagały, a przeszkadzały. Gdy dostaliśmy warunkową zgodę na zdjęcie barierek, tłum obiecał, że będzie spokojnie. I tak było. Stan podwyższonego ryzyka został nam narzucony, musieliśmy zapłacić dwa razy tyle za organizację. Dzięki dobrej woli ludzi, otrzymaliśmy z datków dodatkowe 60 tysięcy złotych.
Według organizatora Woodstocku "rewelacyjnie" układała się też współpraca z policją i strażą pożarną, choć ekipa nękana była ciągłymi kontrolami. Przyznał, że dzięki temu wszyscy dbali o najwyższe standardy, gdyż wiedzieli, że nawet najmniejsze uchybienia urosną do rangi problemów omawianych w mediach.
Codziennie mieliśmy kontrole. Od rana do 17-18. Nigdy wcześniej tak nie było - wspomniał. Czekano na nasze potknięcie. Ale tak musi być, dobrze, że te kontrole są. Nie mam nic przeciwko temu. Jednak decyzja o podwyższonym ryzyku była bezpodstawna. Jeżeli góra mówi, że nie może przyjechać straż pożarna z Niemiec, zniszczyliśmy 13 lat znakomitej współpracy jedną decyzją rządu.