Iza Miko trochę gubi się wizerunkowo. A to opowiada jaka jest nadwrażliwa i z każdym problemem pędzi wyżalić się mamie, a to - zupełnie z innej beczki - kreuje się na silną babę. I to w brukowcu. To według niej najlepsza metoda promocji.
Dawniej jeśli miałam kryzys albo nie dostałam roli, o którą się ubiegałam, wracałam do domu i płakałam - zwierza się Faktowi. Ale to się zmieniło od kiedy zapisałam się na zajęcia z kick boxingu. Od tej pory, kiedy dopadnie mnie stres, z całej siły kopię w worek.
Zabawne, że prasa brukowa ciągle pisze o Miko, tak jakby zrobiła na Zachodzie oszałamiającą karierę. Chętnie wspomina się jej trudne początki: Kiedy miała 14 lat, znalazła się w amerykańskiej szkole - pisze z troską tabloid. Była sama z obcym kraju. Brakowało jej pieniędzy. Musiała dorabiać, zajmując się drobym handlem. A potem kiedy skończyła szkołę, zaczęło się mozolne wdrapywanie na szczyt.
I, jak sugeruje gazeta, już ten szczyt osiągnęła. Rzeczywiście - została wydmuchana od tyłu przez jednego z Baldwinów, w przyczepie campingowej. Nie każdy może to o sobie powiedzieć.