Ukraina próbuje odzyskać spokój po kryzysie krymskim i wojnie w Donbasie, ale sytuacja daleka jest od stabilnej. Dowiedzieli się o tym członkowie zespołu Scooter, którzy dali koncert na Krymie. Ukraińska prokuratura wszczęła śledztwo w ich sprawie, zarzucając nielegalne przekroczenie granic.
O problemach prawnych Scootera poinformował serwis Kyivpost, według którego zespół przybył na Ukrainę mimo iż władze ostrzegały go przed konsekwencjami prawnymi. Przekroczył granicę 3 sierpnia, a dwa dni później polityk z bloku prezydenta Petro Poroszenki, Dmytro Biłocerkowec, napisał na Facebooku, że zasady nie są skierowane przeciwko Niemcom, bo dotyczą wszystkich obcokrajowców.
Nie ma znaczenia, czy chodzi o zespół niemiecki, brytyjski czy amerykański, prawo jest takie samo dla każdego - napisał.
Okazuje się, że wystarczyło, żeby Scooter złożył wniosek o zgodę na przyjazd do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy. Tymczasem bez oficjalnej decyzji przyjechali na festiwal muzyczny ZBFest do miasta Bałakława niedaleko Sewastopolu. Jeśli proces zostanie rozstrzygnięty na niekorzyść zespołu, jego członkom grozi do ośmiu lat więzienia.
Myślicie, że przyjadą na rozprawę się tłumaczyć?