Miniony rok okazał się w życiu Maryli Rodowicz pasmem nieszczęść. Po powrocie z zeszłorocznego weekendu majowego odkryła, że jej mąż, Andrzej Dużyński, po prawie 30 latach małżeństwa wyprowadził się z ich willi w Konstancinie.
Podobno doszedł do wniosku, że w jego małżeństwie z Marylą zabrakło namiętności i postanowił poszukać jej gdzie indziej. Początkowo wydawało się, że są szanse na pojednanie, jednak odkąd do sądu trafił pozew rozwodowy, nikt już w to nie wierzy.
W maju tego roku na zapalenie płuc zmarła mama piosenkarki, Janina Rodowicz-Krasucka, która przez miniony rok z nią mieszkała. Miała 93 lata i lekarzom nie udało się jej już uratować. Kilka dni po mamie, Rodowicz straciła bliskiego przyjaciela, Zbigniewa Wodeckiego, który nieoczekiwanie zmarł w wyniku powikłań po wszczepieniu bypassów.
W międzyczasie przydarzyła się awantura wokół festiwalu opolskiego i jubileusz Maryli stanął pod znakiem zapytania. Nadal nie wiadomo, czy odbędzie się we wrześniu, bo do imprezy został zaledwie miesiąc, a TVP jeszcze nie wie, kto wystąpi:
Obecnie piosenkarka czeka na pierwszą rozprawę rozwodową i poważnie myśli o podjęciu psychoterapii.
Wydaje mi się, że każda kobieta po tym, jak zostawi ją mąż, nie może się pozbierać - komentuje Maryla w rozmowie z Super Expressem. Wszystko się zmienia. Często widzę w lustrze smutne oczy. Staram się nie poddawać, spotykam się z dziećmi, dużo pracuję. Syn namawia mnie na terapię. Jeszcze nie podjęłam decyzji. Cały czas mam wsparcie dzieci i przyjaciół, ale mimo wszystko jestem w rozsypce. Wiele gwiazd przyznaje, że chodzi na terapię. Naprawdę poważnie o tym myślę.
_
_