W czerwcu pojawiła się informacja, że resort ministra Mariusza Błaszczaka przygotował zmianę w ustawie o emeryturach funkcjonariuszy PRL-u, w tym policji, ABW, BOR, Państwowej Straży Pożarnej oraz Służby Więziennej i ich rodzin. Jak informowała Gazeta Wyborcza, drastycznej obniżce ma ulec ponad 18 tysięcy emerytur policyjnych, 4 tysiące rent inwalidzkich i 9 tysięcy rent rodzinnych.
Jednocześnie informowano też jednak, że ustawa dezubekizacyjna nie obejmie generałowych Kiszczakowej i Jaruzelskiej. Maria Kiszczak co miesiąc otrzymuje 7,5 tysiąca renty po mężu, zaś jej była przyjaciółka Barbara po Wojciechu Jaruzelskim otrzymuje "tylko" 5 tysięcy miesięcznie.
Radny PiS-u zajął się wyrównywaniem rachunków z rodziną generała od innej strony, wszczynając działania w celu odebrania zapisanej w testamencie przez generała Jaruzelskiego córce mokotowskiej willi, którą po wojnie zabrano rodzinie Przedpełskich.
Fakt dowiedział się, że radny Jacek Ozdoba, współpracownik minister Anny Anders, zajął się także posiadłością Marii Kiszczak. Ta posiadłość nie została nikomu odebrana, więc polityk i jego współpracownicy szukają innego sposobu, by dobrać się do majątku generałowej.
Z doniesień medialnych wynika, że willę wybudowało MSW, ale konkretów nie ma - powiedział Faktowi współpracownik minister Anders. Muszę sprawdzić dokumenty, dopiero będę mógł coś powiedzieć.
Maria Kiszczakowa skomentowała sprawę krótko w rozmowie telefonicznej z tabloidem.
Można się przyglądać sprawie naszego domu do woli - zapowiedziała. Myśmy sami go wybudowali za pożyczkę bankową!