Pamiętacie pewnie nasze artykuły o sposobach zarobku Gosi Andrzejczuk / Andrzejewicz / Pearline. Śmialiśmy się wiele razy z tego, jak pracowicie zbiera ona kasę od zapatrzonych w nią dzieci. Po każdym koncercie ustawia straganik, na którym sprzedaje swoje autografy. Obok niej siada jej ojciec, pilnuje jej i zbiera pieniądze. Robiła tak nawet na koncercie charytatywnym (!), konkurując o pieniądze dzieciaków z potrzebującymi!
Fotograf Faktu poszedł na jeden z koncertów Gośki i uwiecznił ten obrazek. Wygląda to naprawdę żałośnie.
Jeszcze się nie zakończyły bisy, a już pan Janusz rozstawiał kramik z pamiątkami - pisze tabloid. A Gosia? Niedługo potem usiadła obok puchnącego z dumy ojca, pewną ręką składając autografy na zdjęciach, plakatach i płytach. Tata Gosi handel ma we krwi. Sprawnie wydawał fanom resztę za sprzedane gadżety. I nie liczy sobie drogo. Już bowiem za 15 złotych można stać się szczęśliwym posiadaczem płyty z muzyką gwiazdki. Za plakat wystarczy dać 5 złotych, a najmniejsze zdjęcie kosztuje 2 złote, czyli nawet mniej niż gałka lodów.
Naszym zdaniem to i tak drogo. Wysoko sobie marżują. Na wyprzedaży w Tesco płyty Gośki można kupić przecież za parę złotych.
Spójrzcie na ten rodzinny, straganowy biznesik. Czy można być bardziej pazernym i śmiesznym?